Siema,
Miło poczytać o problemie pornografii i masturbacji w swoim języku, chociaż po ponad dwóch latach aktywności na reddicie, aż dziwnie.
Jestem K. Chciałbym się podzielić swoimi doświadczeniami z Nofap (a trwa to już u mnie ponad 2 lata). Moja historia na razie nie ma happy endu. Po części chciałbym przestrzec innych przed moimi błędami- nie pogardzę też radami z Waszej strony. Będę pisał w punktach, jest tego tyle, że ciężko mi to ubrać w sensowną narrację.
- PMO od +/- 10 roku życia. Pod koniec najbardziej chore rzeczy, jakie można znaleźć w internecie.
- Zdarzało mi się wytrwać ponad 2 miesiące, kilkukrotnie po 40dni.
- Ja po PMO i na trzeźwo to dwie różne osoby. Dosłownie. Nie ma się co rozpisywać- doświadcza tego prawie każdy po kilku/kilkunastu dniach bez PMO. Towarzyski, błyskotliwy, inteligentny vs. wystraszony, unikający, zawstydzony, nieśmiały. Nie mówiąc już o samym dobrym samopoczuciu.
- Przez całe świadome/dorosłe życie byłem lekko przygnębiony, miałem poczucie obcości, inności, nie odnajdywałem się za bardzo w towarzystwie- szczególnie dziewczyn, miałem okropnie zaniżone poczucie własnej wartości. Zawsze wszyscy mnie raczej lubili, odnosiłem jakieś sukcesy, ale miałem poczucie, że "coś" jest ze mną nie tak. Z zewnątrz jestem, a przynajmniej byłem uosobieniem sukcesu- może poza relacjami z dziewczynami. Dobre stopnie, kilka "fancy" hobby, później niezłe studia, niezła forma fizyczna (siłownia od 6 lat), sporo znajomych. Rodzice z klasy średniej/wyższej. Ogólnie świetlana przyszłość.
- Co do dziewczyn. Wiem o kilkunastu przypadkach dziewczyn, którym się podobałem. Niektóre podobały się także mi. Brak libido + nieśmiałość = witam się jako prawiczek w wieku 23 lat. Klasyczne działanie u mnie to podrywanie, a później wycofywanie się, nie dzwonienie itd. Skrzywdziłem w ten sposób kilka dziewczyn, które na coś liczyły. Dwa razy się całowałem, raz miałem jakąś przygodę bliższą w trakcie abstynencji 30 dni+ w ostatnim roku.
- najgorszy okres w moim życiu nastąpił, kiedy już zacząłem walkę z PMO- od połowy 2013. Upadanie i wstawanie doprowadziło u mnie do depresji, w efekcie jeszcze większej progresji w kwestii oglądanych rzeczy. W konsekwencji zawalenia roku na studiach. Rok właściwie nie robiłem nic- bez pracy, bez studiów, bez dziewczyny, ze znajomymi z którymi łączy mnie picie wódy i udawanie, że jest fajnie.
Wtedy też poszedłem na terapię (15 miesięcy). Dzięki temu stopniowo ograniczając internet - w końcu podzieliłem się z rodzicami swoim problemem- nie miałem w ogóle dostępu do internetu w domu, zmieniłem smartfona na starego Samsunga bez netu. Wróciłem na studia. Znalazłem pracę w wymarzonej firmie. Wyprowadziłem się od rodziców. Wszystko szło w dobrą stronę- osiągnąłem 90% rzeczy, o których marzyłem rok wcześniej. Jakieś dwa miesiące temu przestałem chodzić na terapię- po każdej wpadce terapeuta powtarzał, że nie uznaję swojej bezsilności. Że jedyne rozwiązanie to ograniczanie dostępu do internetu. Nawet jak osiągałem te 30, 40 dni abstynencji to opierało się to głównie na braku dostępu, kiedy nadarzyła się okazja, korzystałem. Przynosiło to pozytywny skutek, ale uznałem że to droga nie dla mnie. Że moim celem nr 1 w życiu nie może być unikanie internetu.
Niestety nastąpił mega kryzys rodzinny (choroba psychiczna bliskiego członka rodziny) i wróciłem do PMO. Efekt: 2 miesiące później mam zawalone studia, w pracy jestem na wylocie. Mam w zasadzie kliniczną depresję.
- Jestem na 5 dniu abstynencji. To co chciałem Wam przekazać, to moje błędy. Przede wszystkim fakt, że nawet po tych 30,60,70 dniach (dalej nie wiem, bo nie byłem)- można wrócić do punktu wyjścia. Bardzo łatwo. I że nawet jak zbudujecie sobie sensowy styl życia, to wracając do PMO wszystko może runąć. Wraca wszystko- lęk, depresja, wstydliwość, niechęć do spotykania ludzi. I odbija się na wszystkim- życiu towarzyskim, pracy, studiach.
Zapraszam do zadawania pytań.
Oczywiście pozwalam na publikację.
Praca nad sobą do długa, nigdy nie kończąca się droga, pamiętaj że ty coś zmieniasz i to jest najważniejsze , ostatecznie i tak wygrasz. Większość osób nie zdaje sobie sprawy z ich własnych problemach.
- Co właściwie oznacza PMO? Domyślam się, że to jest angielski skrót, bo używają go na YBOP, ale w FAQ nie znalazłem odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń- Co uważasz nt. masturbacji? W sensie takiej bez udziału, że tak powiem "bodźców trzecich" czyli bez jakichkolwiek stymulantów w postaci zdjęć, gazetek, porno.
Współczuję Ci, że tak długo z tym walczysz, naprawdę. Ale cieszę się, że nie poddajesz się. Serio, daj temu spokój kurwa. Możliwe, że ze względu na to, że oglądałeś takie świństwa teraz jest ci tak ciężko to rzucić. Moje najwyższe szczyty to były shemale. To było dla mnie tak chore(oglądając to nakręcałem się, że mogę być gejem), że tylko parę razy do tego sięgnąłem.
Ja jestem już trochę ponad 100 dni na odwyku. Z czego dwukrotnie masturobwałem się bez żadnych stymulantów.
Taka rada ode mnie: Twój terapeuta ma rację. Ja po zrezygnowaniu z Wi-Fi w domu już nigdy nie oglądałem porno. To co jest najważniejsze, to to, że porno oglądałem tylko i wyłącznie przez telefon komórkowy(bo mieszkam z rodzicami i rodzeństwem i wtedy było najłatwiej dostępny). To był gwóźdź do trumny dla tych szmat puszczających się za hajs. Najzabawniejsze jest to, że nawet jak byłem sam w domu, to miałem tak mój nawyk do robienia tego przez komórkę sprawił, że nie chciałem odpalać filmików na komputerze! Ale i tak w profilaktyce nigdy nie odpalałem komputera/laptopa jak byłem sam.
To niesamowite uczucie mieć powstańca z rana, kiedy ostatni raz miało się tak dawno, że się nawet nie pamięta. Życzę ci tego samego, bo to jest piękne. A osiągniesz to poprzez uniemożliwienie oglądania.
P.S. Zauważyłem, że wraz kiedy spada flat line - tzn. rośnie libido w myślach powróciły mi też pornuchy trochę. Jest to niebezpieczny okres(po ok. 3 miesiącach), bo to jest właśnie wtedy ten prawdziwy test. Bo w trakcie odwyku miałem taki flat line, że nawet nie myślałem o jakichkolwiek kobietach. Ale to już chyba zawsze tak będzie. Nie wymaże się tego z pamięci. Do końca życia będziemy pamiętać nasze ulubione sceny. Ważne, żeby nie nakręcać się niepotrzebnie i nie przywoływać się tych wspomnieć. Potrafić je kontrolować.
"Co właściwie oznacza PMO?"
Usuńja specjalnie nie szukałem co to znaczy ale to jest chyba Porn-Masturbation-Orgasm
czyli oglądasz porno, masturbujesz się i przy tym dostajesz orgazmu zamiast się kochać z żoną
Tu Robert. Kolega wyżej ma rację z tym ze że pierwsze kilka miesięcy jest jakby łatwiejsze choć myślałem ze będzie na odwrót. Ja jestem na odwyku ponad pół roku moje libido idzie w górę i zaczynają mi trochę po głowie chodzić filmy porno a wcześniej tego nie miałem. I to teraz jest prawdziwy test skoro mnie podnieca wszystko, przynajmniej mój mózg bo w rozporku jeszcze nie jest twarda erekcja. I naprawdę coraz łatwiej robie małe potknięcia bo porostu zaczyna mi się chcieć. Moja rada jeśli macie kobiety i jest już stan podniesionego libido uprawiajcie sens, nie czekajcie na jak najdłuższa abstynencje. Bo ja jeszcze niedawno chciałem iść ta droga i nawet Daniela się pytałem czy to dobra droga. Odpowiedział ze nie i teraz się z nim zgadzam na 100%bo wcześniej miałem małe wątpliwości. A co do osób którzy nie mają kobiet a są na odwyku to moja rada jest taka. Jeśli zaczyna już Ci libido dawać się we znaki a masz zatankowane porządnie zbiorniki i nie pomaga np zimny prysznic to lepiej jak się zmasturbujesz bez żadnych zdjęć czy filmów zanim zrobisz jakieś głupstwo przed komputerem. Ja wczoraj pierwszy raz po pół roku masturbowalem się trwało to 10 sekund ale musiałem bo juz przed kompem zacząłem krążyć po niebezpiecznym gruncie czyli myślałem o porno by zobaczyć. Na szczęście za tydzień będę przy kobiecie i trochę ze mnie ciśnienie zeszło. Pozdrawiam
UsuńPornografia to 90% problemu to pewne. Tyle, że u mnie, kiedy próbowałem ograniczyć tylko oglądanie a nie masturbację, to po jakimś czasie lądowałem z powrotem oglądając. To trochę jak hazardzista grający w lotto za 3 złote- samo w sobie to nic złego, ale może wzbudzić emocje i pociągnąć go na dno.
UsuńCo do seksu- wg mnie świetna sprawa, ale sam jestem single, więc ciężko mi powiedzieć.
@up
UsuńPowiem szczerze, że średni przykład. Widzisz hazard to też uzależnienie, ale masturbacja warunkowana jest naturalnymi instynktami, które mamy od urodzenia. Dlatego też nie możemy zrezygnować z odczuwania orgazmu. Tzn. nikt nie zakazuje zostać księdzem, ale nie wiem czy koniecznie o to w tym chodzi :D.
Można zrezygnować z masturbacji, ale wtedy trzeba będzie znaleźć sobie partnerkę i tyle. W innym wypadku ciśnienie będzie bardzo duże, a w przypadku osób po odwyku(tak jak Robert pisze) - może się skończyć tragicznie. Oczywiście wszystko ma też swoje granice.
Osobiście mam taki pogląd, że dzięki mocnym ograniczeniu masturbacji(tak jak pisałem - póki co dwukrotnie to robiłem od ponad 3 miesięcy) zaczynam bardziej interesować się koleżankami. Z resztą to jest oczywiste. Jak nie spuścimy z ręcznego, to rośnie nam libido, bo szukamy hmm... ujścia :D. Normalna rzecz. Dzięki temu mam ochotę zaprosić jakąś dziewczynę na randkę na przykład. Co prawda nie mam odwagi, bo jestem fajtłapą, ale z czasem jeśli nie będę za często spuszczał z ręcznego to może... (:.
Jeszcze przed odwykiem nigdy nie myślałem w ten sposób o swoich koleżankach w okolicy(jako potencjalne partnerki seksualne). Każdą myśl o seksie, libido przeinaczałem w: "chyba czas poszukać coś ciekawszego w internecie".
A teraz jako, że studiuję Finanse fajna metafora: "Jest popyt - jest podaż, sęk w tym żeby przenieść się na odpowiedni rynek i znaleźć swoją równowagę na rynku" :D. W momencie nadwyżki popytu w krótkim terminie trzeba zastosować instrument rynkowy jakim jest "masturbacja". W długim terminie mechanizm rynkowy(znalezienie kobiety) sprawi, że osiągniemy równowagę rynkową bez udziału instrumentów rynkowych.
Taki żarcik :D.
Dzięki Robert za skomentowanie. I reszcie też. Wszyscy macie rację :).
Autor pierwszego komenta.
Połowa tekstu jakbym o sobie czytał, bez kitu. list bardzo surowy, prawdziwy, podobny do tego, który chciałem sam napisać, ale jak już będę miał te 2 miesiące odwyku, lecz niestety jestem zbyt słaby w tym momencie, wielkie dzięki za ten list, mógłbyś powiedzieć coś więcej o tej terapii,, bo tylko o niej wspomniałeś.
OdpowiedzUsuńCzytam bloga od dwóch miesięcy, a najdłuższa przerwa od PMO to 7 dni.
OdpowiedzUsuńPo tym liście w których zawarte są te doświadczenia czuję, że chyba czas z tym bagnem skończyć na zawsze.
Nie ma co oszukiwać swojego organizmu i iść na skróty bo to tylko złudzenie i ślepa ulica którą nigdzie się nie dojdzie.
Mega polecam wziąć się za to na poważnie od razu. Ja motam się z tym od ponad dwóch lat. Sporo się zmieniło w moim życiu, ale praktycznie wszystkie dobre zmiany następują po 30 dniach- np. znalezienie pracy itd. A później znowu wpadam i przez kilka tygodni znów stagnacja życiowa i zawalanie spraw. Dobrze to widać na przykładzie relacji z ludźmi - jak jestem czysty odzywam się do ludzi, inicjuje spotkania- ogólnie nawiązuje fajne relacje. A później po wpadce to wszystko się marnuje, bo nie mam już tego napędu żeby kontynuować.
UsuńDobrze Ci radzę. 2 lata temu myślałem: "jest. już wiem co jest ze mną nie tak. Kwestia 3 miesięcy i będę super szczęśliwym kolesiem". Natomiast prawda jest taka, że świadomość i zrobienie czegoś to dwie różne rzeczy. są tacy, którzy walczą z tym po 10lat. Weź się w garść. teraz.
Myślę, że już po 7 dniach zauważyłeś różnice, ale najlepsze przed tobą. Ja po ok. 30,40 dniach czułem się jak nowy człowiek. Zero lęku, zero prokrastynacji, charyzma +1000. ;)
K.
Jestem w wieku 23 lat mam podobny problem, wypieranie nie pomoże owszem ale depresja to dobra oznaka w zmianie, według wykresu kubler-ross po deprescji, następuje akceptacja, a tylko po przez akceptacje problemu, następuje zmiana. Także nikt nigdy nie akceptuje niczego od samego początku choć to sobie próbujemy wmówić. Zależy jeszcze od podświadomości, oraz na które myśli skupiamy silną uwagę. Zmiana nie jest łatwa ale możliwa. Polecam ksiązkę Marka Kotońskiego "dostatecznie dobry".
OdpowiedzUsuń