Pierwszy raz, masturbowałem się do porno mając 10-11 lat.Pamiętam jak doprowadziłem się do pierwszego orgazmu. Byłem dzieckiem i nie wiedziałem co się dzieje. Ale było to bardzo przyjemne wręcz euforyczne. Więc zacząłem coraz częściej szukać okazji do zaspokajania się kąpiel, pusty dom itd. Potem pojawiła się oczywiście ciekawość. Poszukiwanie nowych bodźców, nowe gazetki, nowe filmy, prośby do kolegów, żeby coś nagrali na płytę. Potem pojawiła się pierwsza gwiazda, w której się "zakochałem". Zacząłem śledzić, czytać, ściągać aż obejrzałem wszystkie produkcje, w których grała. Ale w końcu to też przestało wystarczać.
Los chciał, że w wieku dojrzewania zostałem obdarzony bardzo mało estetycznym i uciążliwym trądzikiem. Co pogłębiało moją drogę do pornoszamba. Koledzy chodzili na imprezy i zaliczali panny, a ja mogłem co najwyżej powspominać albo poszukać czegoś w sieci.
To się ciągnęło długo, bo do 23 roku życia. Kiedy poznałem dziewczynę, która się mną zaczęła interesować. Widocznie dobrze pozowałem, że niby taki pewny siebie. A tak naprawdę, byłem smutnym onanistą. Postanowiłem, że kiedy z nią wypali, zostawię to wszystko za sobą. Wyrzuciłem filmy na DVD i chciałem to skreślić. Ale nie wyszło.
Kiedy doszło do pierwszego zbliżenia, okazało się, że seks to nie to co oglądałem przez kilka długich lat na komputerze. Spaliłem się w 1,5 minuty. Kolejne zbliżenia były równie nieudane, im bardziej chciałem, tym bardziej mi nie wychodziło. Albo flak, albo szczytowanie po 3 minutach. Wiedziałem, że to konsekwencja mojego oglądania porno i faktu, że "w końcu" bzykam.
Z czasem kiedy zaczęliśmy się "docierać" z partnerką nasze stosunki się wydłużyły, wydaje mi się, że byłem czuły i delikatny. Ale gdzieś z tyłu głowy chciałem być oschły i brutalny jak gwiazda porno, bzykać bez opamiętania i doprowadzać partnerkę do krzyku rozkoszy, który oczywiście na filmach był udawany.
Szybko okazało się, że filmy dają mi "więcej" niż partnerka. Nowe bodźce, brunetki, rude, grupy, anal, facefuck, cumshoty itd. Znowu to oglądalem, mimo, że byłem w stałym związku. Może to kwestia temperamentu mojej dziewczyny, a może powinienem sobie uświadomić, ze porno to nie życie? W konsekwencji przestałem mieć ochotę na seks z moją dziewczyną - bo nie robiła laski jak na filmie, bo nie uprawialiśmy seksu analnego, bo nie umie bawić się seksem, a ja przez tyle lat wykształciłem w sobie krzywe spojrzenie, chciałem spełniać fantazje, które widziałem na filmach. W pogoni za nowymi odkryciami zacząłem oglądać amatorów, którzy robili najróżniejsze rzeczy, których nie mogłem zrealizować ze swoja partnerką.
Jesteśmy razem, ponad 4 lata. A ja od 4 lat ją zdradzam z komputerem i ręką. Czasami sobie ulżę jak jej nie ma. A kiedy ona chce sie kochać, ja już nie chcę. Bo wypaczyłem sobie obraz seksu, nie sprawia mi przyjemności. Przynajmniej z tą dziewczyną. Ostatnio pod jej nieobecność zwaliłem sobie 3 razy w ciągu 2 godzin, pod ostre grupowe rżnięcie. Nigdy nie udało mi się to w łóżku z kobietą. Żałosne to i głupie, po zwaleniu mam ochotę się umyć, oczyścić w jakiś sposób. Potrafię wytrzymać bez porno, nie oglądam na komórce czy w pracy, ale zdarzało mi się, że byłem w trakcie kiedy zadzwonił znajomy i mówił, że wpadnie za chwilę, wkurzałem się. Nie miałem ochoty widizeć najlepszego kumpla bo mi przerwał fapowanie. Kiedy tylko nadarza się okazja w domu, wykorzystuje ją.
Wczoraj podjąłem wyzwanie. Miałem okazję na fapowanie, ale wyszedłem, nie chciałem, pojechałem do znajomego żeby tylko nie siedzieć samemu w domu.
Odwyk z pewnością uprosci na dobre wiele rzeczy w Twoim życiu no i czas zacząć dbac o swoją kobietę, to że nie wychodzi to nie wymówka, masz język i rączki i do dzieła a reszta z czasem sama się unormuje.
też tak miałem że musiałem się umyć, paczcie sobie w oczy i rozmawiajcie
OdpowiedzUsuń