Info

FAQ oraz Opis odwyku od porno krok po kroku dla początkujących znajduje się tu: http://nadopaminie.blogspot.com/2014/05/100-post-odwyk-krok-po-kroku-dla.html

niedziela, 2 sierpnia 2015

Mr. Hopkins i jego historia

Witaj Danielu i inni noFapowicze

Na samym początku chciałem gorąco podziękować za to co robisz. Twój blog to naprawdę kawał dobrej roboty i jestem głęboko przekonany że pomaga wielu osobom zerwać z fapaniem.
Czytam go od pewnego czasu i niezmiennie mam niedosyt pozytywnych listów od ludzi, którzy wyszli z nałogu. Postanowiłem więc podzielić się z Wami wszystkimi moją historią. Zgadzam się na opublikowanie mojego listu na stronie i mam nadzieję że pomoże on innym uporać się z fapaniem i wyprostować swoje życie.

Jestem mr_Hopkins. Mam 20 lat jestem studentem jednej z większych uczelni który niedawno zaczął zmieniać swoje życie na lepsze. Pewnie domyślacie się, że skoro mój list czytacie na nadopaminie to miałem/mam problemy z fapaniem. Moje kłopoty z porno trwają mniej więcej odkąd skończyłem 12. Właśnie mija 3 miesiące odkąd jestem na odwyku i widzę bardzo wyraźnie jego efekty. 
Żeby obraz mojego uzależnienia był kompletniejszy, opisałem po kolei jak wyglądała moja droga do nałogu. Jeżeli nudzą Cię przydługie historie, to możesz przescrollować do dalszych części listu, każda jest poprzedzona pogrubionym nagłówkiem. Chciałem jednak napisać o wszystkim, internety może dzięki temu będą mądrzejsze o jedno świadectwo.

Ostatnie 10 lat:
Pierwszy raz zetknąłem się z materiałami pornograficznymi zupełnie przypadkiem. Na zapleczu jakiegoś sklepu wisiał wywieszony ogromny kalendarz z nagimi kobietami. Miałem wtedy coś koło 7 lat i już od pierwszego razu zrobiło to na mnie ogromne wrażenie (nie muszę chyba dodawać że tym samym zadziałało bardzo destrukcyjnie na małego dzieciaka którym wówczas byłem). W tamtym momencie zrozumiałem, że naga kobieta to bardzo fajne zjawisko i że gdy widzę zdjęcia erotyczne to staję się przyjemnie podniecony.
Przez następne kilka lat nie miałem do czynienia z porno. W domu nie było "świerszczyków", nie mieliśmy łącza internetowego więc siłą rzeczy nie miałem skąd brać materiałów erotycznych. Nie oznaczało to jednak, że byłem wolny od wszelkich podniet. Ziarno zostało zasiane i z czasem coraz częściej poszukiwałem nowych wrażeń.
Przeglądałem książki rodziców w poszukiwaniu opisów seksu między bohaterami, przewijałem filmy z biblioteczki szukając scen miłosnych, czasami w jakimś miesięczniku (zupełnie niezwiązanym z erotyką) udało mi się znaleźć kobiecy brzuch czy fragment piersi/pośladka.Fantazjowałem, rozmyślałem, marzyłem i wystarczało mi to.
Zastanawiacie się pewnie dlaczego to piszę. Chcę po prostu zaznaczyć że od dzieciństwa jakoś to rozseksualizowanie we mnie było i to że w późniejszym czasie wpadłem w porno nie wynikało z niczego, nie wzięło się z kosmosu - myślę że w jakiś sposób znalazło podwalimy w kłopotach które pojawiły się jeszcze zanim miałem 10 lat.

Warto zaznaczyć że do tego momentu całe moje podniecanie się opierało się raczej na wyobrażeniach i projekcjach mojego mózgu delikatnie połechtanego przez przeczytane opisy seksu czy ujrzaną na filmie klatkę z fragmentem kobiecego ciała. Nie miałem dostępu do pornosów, nie wiedziałem nawet dokładnie jak wygląda naga kobieta.

Przełomem jeśli chodzi o dostęp do porno był telefon z dostępem do internetu. Miałem wtedy jakieś 13 lat. Ciągle pamiętam co było pierwszym wyszukanym przeze mnie hasłem. Jak pewnie się domyślacie, było to hasło "cipka". Brak własnego komputera i ograniczone możliwości telefonu sprawiały, że musiałem się zadowalać zdjęciami bez możliwości oglądania wideo, ale w zupełności mi to wystarczało.
Sytuacja rozwijała się jak w wielu innych przypadkach. Zacząłem od soft porno i artykułów na wikipedii. Stopniowo wchodziłem coraz głębiej w gówno. Kiedy soft porno przestało wystarczać, sięgnąłem po normalne porno, później lesbijki itd itd. Miałem kilkugodzinne sesje w czasie których oglądałem setki zdjęć. Dzięki pakietowi na internet nabijałem na telefonie po kilkaset megabajtów transferu miesięcznie.

To, co mnie odróżniało od innych napalonych nastolatków to to, że nie masturbowałem się. Tylko oglądałem. Stawałem się coraz bardziej podniecony i gdy już byłem zmęczony 2-3 godzinnym wieczornym siedzeniem przy telefonie to po prostu szedłem spać. Teraz z perspektywy czasu widzę, że było to bardzo niszczące i że może nawet lepiej by było gdybym zamiast długich maratonów zaliczył szybkie PMO i nie ładował mózgu dopaminą. Może to dziwnie zabrzmi, ale po prostu nie wiedziałem jak się masturbować. Gdzieś coś słyszałem o masturbacji, ale wydawało mi się to dziwne i nie wychodziło mi. Łapałem penisa w rękę, trzymałem nieruchomo i oczekiwałem że nagle znajdę się w siódmym niebie i będę odczuwał rozkosz porównywalną z tym, co jest pokazywane na zdjęciach które tak chętnie oglądałem. Jak się zapewne domyślacie, nie następowało to.

Pierwszy raz masturbację zakończoną orgazmem przeżyłem gdy miałem jakieś 14 lat. To było takie "o kurwa, to było niesamowite". I od razu wpadłem po uszy. Odkryłem że jest to sposób na rozładowanie napięcia gromadzonego przy oglądaniu zdjęć, z którym tak długo nie wiedziałem jak sobie poradzić. Zacząłem regularnie fapać. Ciągle korzystałem głównie z telefonu, ale gdy zdarzyło się że bylem sam w domu, to odpalałem sobie jakieś porno na komputerze. Masturbowałem się często, wypadało średnio raz dziennie, chodziaż były dni kiedy robiłem to po 2-3 razy i dni kiedy nie fapałem w ogóle. W zasadzie od samego początku towarzyszył mi edging (rzecz już poruszana wielokrotnie na blogu, odwlekanie orgazmu na kilka ruchów przed wytryskiem żeby przedłużyć przyjemność, powoduje rozpierdalanie mózgu dopaminą).

Muszę napisać, że od samego początku porno i masturbację poczytywałem jako coś złego. Na początku nawet nie myślałem że mogę wpaść w nałóg i że może to mieć aż taki wpływ na moją przyszłość, po prosty to robiłem. Po każdej sesji z telefonem miałem wyrzuty sumienia, a kiedy doszła do tego jeszcze masturbacja to po prostu czułem się jak gówno. Siedziałem zdyszany "po" i obiecywałem sobie że to był ostatni raz, że więcej nie upadnę i tym podobne pierdoły. A po 24 godzinach robiłem to znowu. Teraz z perspektywy czasu widzę, że już wtedy byłem uzależniony, ale w tamtym momencie nie poczytywałem tego w ten sposób. "Robię to bo przyjemnie", "robię to bo nie mam dziewczyny", "robię to bo muszę jakoś rozładować napięcie seksualne" itd itd itd. Próbowałem jakoś racjonalizować to, że robię coś co uważam za złe i że nie mogę się z tego wyrwać, chociaż bym chciał. Po prostu miałem zbyt wielką ochotę na to, nawet gdy w którymś momencie podjąłem silne postanowienie że więcej nie fapam, to po 3 dniach byłem tak nagrzany że nie byłem w stanie przebrnąć przez branie prysznica bez szybkiej pamięciówki. "Robię to bo nie mam wyboru" - tak po jakimś czasie zaczęła wyglądać moja wymówka.

Ostatnie 3 lata:
Naprawdę głęboko wpadłem jednak dopiero gdy dostałem swojego laptopa w wieku jakiś 17 lat. Wtedy dostęp do narkotyku stał się niemal nielimitowany. Wystarczyło zamknąć się w pokoju pod pretekstem drzemki, odpalić komputer i założyć słuchawki. I jazda na ręcznym. Waliłem, ukrywałem to, miałem wyrzuty sumienia, znowu waliłem i tak dalej. Robiłem to już trochę rzadziej niż na początku, bo mniej więcej 4 razy w tygodniu, ale wciąż byłem uzależniony. Posunąłem się nawet dalej w moim uzależnieniu, bo już zupełnie zaczęło mi to zwisać. Wyrzuty sumienia zniknęły i stało się to częścią mojego życia.
Przestałem fapać dlatego, że nie mogłem bez tego wytrzymać, a zacząłem fapać z przezwyczajenia. Po prostu, chciałem mieć orgazm i nie musieć się niczym przejmować. Nie czułem potrzeby rozładowania napięcia seksualnego, czułem potrzebę orgazmu przy pornosie. Tak wgryzło się to w mój plan dnia, że zwyczajnie nie myślałem o tym, że miałbym przeżyć dzień bez fapania - było to dla mnie równie naturalne jak poranne sikanie.

Miałem swoje ulubione gatunki, nie będę ich tutaj wymieniał żeby nie przywoływać niepotrzebnie wspomnień u siebie i czytających. Miałem to szczęście że nigdy nie pociągały mnie ekstremalne gatunki porno - BDSM, fetysze i inne gorsze rzeczy to nie była moja bajka - kilka razy natknąłem się na to, ale odrzucało mnie to, obrzydzało. Gdzieś w głowie była resztka rozsądku która nie pozwalała mi się upodlić.

Poczucie że coś jest ze mną nie tak i przekonanie (a nie tylko myśli, jak to było do tej pory) że powinienem zmienić coś w swoim życiu przyszło dopiero gdy odkryłem że ja nie jestem uzależniony od masturbacji. Zrozumiałem że jestem uzależniony od porno. Gdy kilka razy próbowałem zwalić bez filmików i nawet nie byłem w stanie osiągnąć podniecenia i wzwodu, co dopiero jeśli mówić o orgaźmie to poczułem że coś jest źle. Za to przy kompilacjach (które nota bene uwielbiałem), gdzie co 30 sekund na ekranie pojawiała się inna dochodząca kobieta dochodziłem bez problemu. Oczywiście odwlekałem orgazm w ramach edgingu.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę powiedzieć by obraz był pełniejszy. Jak większość fapujących (i myślę że nie tylko fapujących, uważam że jest to po prostu cecha charakterystyczna naszych czasów) byłem raczej nieśmiały i wycofany w kontaktach z dziewczynami. Miałem kilka dobrych koleżanek, ale niezmiennie pozostawaliśmy we friendzonie. Kilka razy byłem zakochany, nigdy nic z tego nie wychodziło - mimo że na płaszczyźnie koleżeńskiej lubiliśmy się, to nie byłem w stanie popchnąć tego dalej. Trochę kwestia tego że miałem blokadę, ale prawda jest też taka, że dziewczyny po prostu nie zwracały na mnie uwagi. Byłem samotny i źle mi było z tym. Nie chcę się bawić w autoterapię i użalanie się nad sobą, ale przypuszczam  że w pornografii i fapaniu szukałem tej namiastki bliskości i miłości. Oczywiście bezskutecznie, stawałem się tylko coraz bardziej zamknięty i osamotniony.

Ostatnie kilka miesięcy:
Po jakimś czasie w moim życiu zaszła dość duża zmiana. Poznałem fantastyczną dziewczynę. Była spełnieniem moich marzeń. Okazało się że studiuje w tym samym mieście co ja. Zaczęliśmy się spotykać po zajęciach na uczelni, czasami gdy miałem okienko między wykładami to jeździłem do niej na uniwersytet tylko po to żeby móc się z nią zobaczyć na przerwie. Bardzo szybko okazało się że mamy dużo wspólnych tematów i że jesteśmy do siebie bardzo podobni, niemal jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Zostaliśmy parą (jak już wcześniej napisałem, była ona moją pierwszą dziewczyną). Dalszej części historii pewnie już się domyślacie.
Po niedługim czasie trafiliśmy ze sobą do łóżka. Nie muszę chyba mówić że ciągle fapałem. I przeżyłem mały szok. Mimo że była piękna i w 100% spełniała moje seksualne oczekiwania, to nie czułem podniecenia. Oczywiście miałem flaka. Czułem się jakby ktoś mi zabrał część mnie odpowiedzialną za popęd płciowy. Byłem tym mocno poruszony i czułem się z tym bardzo dziwnie - no jak to, przecież do porno stawał bez problemów, przecież tyle artykułów czytałem o seksie i nie było nic o takiej sytuacji, przecież powinienem być podniecony, PRZECIEŻ TAK PO PROSTU KURWA NIE POWINNO BYĆ! Mój pierwszy seks powinien być niesamowity, powinienem eksplodować z podniecenia a z nieba powinna się sączyć anielska muzyka. A tu chuj, leżę w łóżku z super laską i nawet nie mam ochoty zdjąć jej biustonosza żeby po raz pierwszy w życiu móc pobawić się cyckami. Nie miałem na to żadnego wytłumaczenia. Zdrowy młody facet, uprawiający sport, nawet nie jakiś ekstremalnie nieśmiały wycofany koniobijca - co się ze mną dzieje?

Pierwszy seks nam nie wyszedł, drugi też nie. Wytłumaczyłem się stresem w pracy i na uczelni (miałem wtedy ciężki okres i sam wierzyłem w to że jest to spowodowane przepracowaniem). Nie chciałem przepłoszyć dziewczyny, więc normalny seks zastąpiłem pieszczotami palcami i językiem. Udało się, kobieta była zadowolona. Ale ja już nie -(i Brawo, instynktownie zrobiłeś to co powtarzam setki razy-dopisek,Daniel). Nawet gdy zadowalała mnie ręką/oralnie to nie sprawiało mi to przyjemności.
W końcu udało nam się uprawiać seks. Wzwód był nawet mocny, ale satysfakcji z mojej strony brak. Nie czułem przyjemności, podniecenie czułem niewielkie, do orgazmu było daleko. Tak przez jakiś czas działałem na pół gwizdka - seks niby był, ale nie miałem orgazmu i byłem średnio zadowolony. Robiliśmy to raczej z inicjatywy mojej dziewczyny niż z obustronnej chęci.

Odwyk:
Po którymś z kolei seksie doszedłem w końcu do niezbyt odkrywczego wniosku, że jakość seksu bezpośrednio związana jest z tym, czy w ciągu ostatnich kilku dni fapałem czy nie. Zacząłem więc ograniczać. Jak wiedziałem że na przykład spędzamy weekend razem, to przez kilka dni nie masturbowałem się i trzymałem się od porno z daleka. Poprawa była, ale bardziej w taki sposób że nie miałem problemów z erekcją. O orgazmach mogłem tylko pomarzyć.

Na stronę nadopaminie trafiłem przypadkiem. Gdzieś na jakimś forum na temat kłopotów seksualnych znalazłem wypowiedź gościa, który podesłał link właśnie do tego bloga. Wszedłem i zacząłem czytać. Przeczytałem Wasze historie, ludzi którzy mieli dokładnie taki sam problem jak ja. Przeczytałem uważnie FAQ, listy, wpisy z ostatnich miesięcy. Doznałem małego szoku że mój problem tak bardzo jest powiązany z wieloletnim fapaniem, ale też jednocześnie ulgi że jest to problem całkowicie odwracalny i że nie jestem w tym osamotniony. I zdziwienia że rozwiązanie problemu jest tak proste i oczywiste, że nie wymaga żadnych wizyt u specjalisty, leków i płakania na kozetce u psychoterapeuty za 200 złotych za godzinę. Jeszcze przez kilka dni fapałem i jednocześnie czytałem bloga aż w końcu podjąłem jedyną słuszną decyzję.

Postanowiłem definitywnie zerwać z porno. Nie to że jakoś z nim delikatnie skończyć, stopniowo ograniczając korzystanie. Nie. Uznałem że muszę wypierdolić je ze swojego życia. I tak zrobiłem. Powtórzyłem sobie kilka razy w myślach że nigdy więcej nie będę korzystał z pornografii. Przeprowadziłem w myślach rozmowę z samym sobą w której wytłumaczyłem sobie że muszę z tym zerwać, że przynosi mi to same szkody i zero korzyści, że źródłem zaspokojenia ma być dla mnie moja kobieta. Wyobraziłem sobie scenę w której wycinam sobie z mózgu to wszystko co związane z porno i wrzucam do krematorium.

Spodziewałem się, że będzie to bardzo trudne. W końcu tyle razy próbowałem z tym skończyć, tyle razy mi się nie udawało, tyle razy upadłem i tak dalej. Wszystkim którzy to teraz czytają, mogę powiedzieć jedno: to co było przedtem to było pierdolenie a nie próbowanie. Próbowałem ograniczyć objawy (oglądanie porno) zamiast wyjebać ze swojego życia przyczynę (chęć trwania w tym). Od punktu krytycznego którym była rozmowa z samym sobą nie ciągnęło mnie do porno. Nie odpaliłem go ani razu, nie miałem takiej potrzeby, porno po prostu przestało dla mnie istnieć. Przez pierwszych kilka dni musiałem powstrzymywać odruch odpalania sobie stronek z pornosami, ale z czasem mi przeszło. Byłem zbyt wkurwiony na to szambo jakim jest pornografia żeby odpuścić. I ochota odeszła. Kilka razy zdarzyło mi się "zacząć" masturbację, ale gdy tylko poczułem że jest mi przyjemnie to przychodziło opamiętanie i przerywałem.
Nie miałem zainstalowanego K9, nie czułem takiej potrzeby. Może kiedyś sobie zainstaluję na komputerze, ale póki co nie miałem jeszcze chwili słabości i mam nadzieję że tak zostanie.

Teraz:
Od trzech miesięcy jestem na odwyku. Nie czuję zmian w sensie takim, że w ciągu kilku dni odmieniło się całe moje życie, poczułem przypływ energii i stałem się zupełnie nowym człowiekiem. Ten proces jest powolny i w moim przypadku trwa stopniowo.
Mogę natomiast z całą pewnością powiedzieć że efekty odwyku są i są one bardzo widoczne i pozytywne. Nie mam już żadnych problemów z erekcją (nie było to głównym problemem przed odwykiem, ale mimo wszystko pojawiały się flaki). Poranne namioty - w zasadzie codziennie. Seks z dziewczyną - fantastyczny, dochodzimy oboje i jesteśmy zachwyceni. Libido - wysokie, gdy dziewczyna przyjeżdża do mnie do mieszkania na weekend to kochamy się 2, a czasem nawet 3 razy dziennie, z orgazmami (wiem Danielu że tego nie pochwalasz, ale do tego może się odniosę w innym liście) - (byłeś uzależniony ale widocznie nie było to ekstremalne stadium penis stawał, ale bez orgazmu podczas seksu. Większe uzależnienie to często wogóle zero erekcji, dlatego w Twoim przypadku to nic złego że uprawiacie seks, ja tylko radze by np pierwszy meisiąc/dwa był wogóle bez zadnych bodzcow by zresetowac głowę jesli nie było się mocno uzaleznionym-dopisek:Daniel). Podsumowując, pod względem łóżkowym jestem zupełnie innym człowiekiem, czuję się jak nowonarodzony.

Zanotowałem także przypływ pewności siebie. Jestem w związku i kocham moją dziewczynę, ale czuję że hipotetycznie byłbym w stanie podejść do zupełnie obcej kobiety, zagadać, zaprosić na piwo itd. Wzrosła mi samoocena, nic dziwnego - udało mi się pokonać wroga który tłamsił mnie od prawie 10 lat. Zaczynam się podobać samemu sobie, uświadamiam sobie że w gruncie rzeczy jestem całkiem przystojnym gościem. Czuję się bardziej zawadiacko i szukam możliwości konfrontacji, czy też może bardziej rywalizacji. Zamierzam się zapisać na sztuki walki, myślę że trening na macie dwa razy w tygodniu dobrze by mi zrobił.

Przyszłość:
Daleki jestem od powiedzenia że jestem już zdrowym człowiekiem. Nie chodzi mi nawet o to, że jak niektórzy uważają uzależnionym jest się całe życie. Nie, po prostu mimo aspektów w których nastąpiła u mnie poprawa, reset przebiega dość powoli. Nie mam już chęci fapania, moje życie seksualne wreszcie wygląda normalnie, ale wciąż żyję na zamule, jestem przemęczony i nie mogę się na niczym skoncentrować, tak jakbym nie wyrwał się z porno - przymulenia. Myślę że jest to kwestia czasu, jeśli macie jakieś dobre rady które pomogłyby w całkowitym oczyszczeniu się z wpływu uzależnienia, to napiszcie. 

Zdecydowałem że przeczytam wszystkie wpisy na nadopaminie, sukcesywnie zapoznaję się z kolejnymi "miesiącami" na blogu. Jak będę miał trochę czasu to zabiorę się za książkę "No more mr Nice Guy", bo z tego co się zorientowałem to wielu z Nas ją czytało i opinie były raczej dobre. Jeśli macie jeszcze jakieś książki warte polecenia to dajcie znać w komentarzu. Jak wykopię się ze służbowych obowiązków to zacznę się zapoznawać ze stroną yourbrainonporn (tak, jeszcze na niej nie byłem).

Podsumowanie:
Jeżeli jesteś w uzależnieniu, jeżeli jesteś fapstronautą i zastanawiasz się czy zerwać z nałogiem - możesz być pewien że warto. Mówię Ci to ja, który przeszedł drogę uzależnienia i jest na drodze oczyszczenia. Efekty na pewno się pojawią i nawet Ciebie zaskoczą, tak jak zaskoczyły mnie.

Jeżeli już podjąłeś decyzję o zerwaniu z porno i jesteś w czasie odwyku, albo już po - wiedz że jest nas wielu i że trzymamy za siebie wzajemnie kciuki. Jest nas dużo więcej niż mogłoby wynikać po ilości listów na blogu - założę się że 95% osób po wyjściu z porno woli zapomnieć o całym temacie i żyć swoim życiem. Dlatego uważam że tak ważne jest dzielenie się swoimi historiami, żeby pokazać tym którzy jeszcze w tym siedzą że da się z tego wyjść i że to właśnie odwyk jest jedyną słuszną drogą, działającą na przyczyny a nie na skutki. Dlatego zachęcam do poświęcenia dwóch wieczorów na napisanie jakiegoś ogarniętego listu - uważam że jako odwykowicze jesteśmy to winni tym, którzy jeszcze tą drogę mają przed sobą. W końcu my też kiedyś dopiero zaczynaliśmy odwyk i posilaliśmy się historiami innych.

Dziękuję za to że dotarłeś/dotarłaś do końca tego długiego listu. Życzę Ci powodzenia w codziennych zmaganiach, i tych związanych z porno, i tych innych.

Pozdrawiam
mr_Hopkins



Fajnie że napisałeś długi list, mi na początku pomogło bardzo wyrzucenie z siebei tego wszystkiego, taka retrospekcja całego życia podczas uzależnienia, człowiek zdaje sobie sprawę w jakim beznadziejnym nałogu się znalazł i ile czasu stracił, to pomaga do motywacji by coś zmienić.
     Nie demonizowałbym zobaczenie za młodu nagiej kobiety czy to w piśmie czy gdziekolwiek, oczywiście nie jestem za tak zwaną "postępową" edukacją by na silę karmić dzieci takimi tematami jak seks etc co według mnie jest jakimś kuriozum i mokrym snem wielu ukrytych wysoko pedobears którzy jeszcze chętnie by obniżyli wiek współżycia z nieletnią. Wiem że dziwny offtop ale jak patrze co się wyprawia i jakie podręczniki trafiają do dzieci to szok. Osobiście uważam e powinno to byc naturalne, tez miałem ten efekt wow jak zobaczyłem pierwsza nagą kobiętę w świerszczyku i zacząłem marzyć o tym. Wg mnie ta fascynacja jest naturalna  i normalna i nie powinna być siłą przyśpieszana. Nie oceniałbym też tego negatywnie nawet jak sam pisałeś że pierwszą rzeczą po zakupie neta było wyszukanie porno, ja też tak miałem, cóż taka fascynacja. Jak ja będę miał dzieci to wiem na swoich błędach że pogadałbym z dziećmi, jak się ma te ponad 10 lat to nie oszukujmy się już się jest kumatym i człowiek wie co się wokół niego dzieje.
    Napisałeś ważną rzecz że często porno to kolejny element dnia, wręcz coś normalnego, nawyk który towarzyszy człowiekowi przez lata, trafne stwierdzenie i każdy z nas tak miał. Pytanie tylko kiedy człowiek zauważy że coś jest nie tak, paradoksalnie na szczęście zauważyłes to podczas seksu. Zaznaczam że to jest szczęście dla Ciebie że zacząłeś się zastanawiac że coś jest nie tak, bo wielu facetów nie ma jaj przed sobą się przyznać że może zrobiło sobie kuku, łatwiej oszukiwąc się albo gorzej zwalić wszystko na kobietę. Co ciekawe wiem że wielu uzależnionych jak ja miał tak że z automatu siadało przed kompem i z automatu sięgając po penisa i myszkę. To jest właśnie esencja tego uzależnienia.
    Wielokrotnie zaznaczam że każdy jest inny i odwyk zaczyna na róznym etapie uzależnienia, moje było dość silne, naprawdę w końcówce to był flak totalny przed kobietą ale i czasem nawet porno. Zatem przypadek cięższy ot Twojego i dlatego u mnie odwyk musiał trwać 3 miesiące bez jakichkolwiek bodzców seksualnych by zresetować głowę i ciało, które miało prawie zerową reakcję na bodzće.  W twoim przypadku uzależneinie było lżejsze bo podczas seksu Tobie stawał ale nie było orgazmu więc na chłopski rozum sam odwyk bez jakichkolwiek bodzcow seksualnych może trwać krócej.
   Cieszę się że zdroworozsądkowo podszedłeś do wszystkiego i realistycznie, jasne że z dnia na dzień wszystko nie minie, ale sam widzisz że poprawa jest niezaprzeczalna.

3 komentarze:

  1. Witajcie,

    mam pewien problem tez jestem na odwyku już 4 miesiące, ale zaczął mie meczyć przedwczesny wytrysk, nie mówie ze wczesniej byłem maratończykiem, mogłem dłuzej. Jak temu zaradzic ma ktos podobny problem!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak czytam te wszystkie histore to mam wrażenie, że mnie coś omija bo ja jakoś kurwa nigdy nie poznałem tej spadającej z nieba super fantastycznej kobiety która odmiania moje życie, pomaga mi lub chociaż mnie motywuje do zmiany. Chujowo mi z tym. Ma ktoś podobnie? Na odwyku jestem już 10 miesięcy z 2 wpadkami czyli najpierw 3 miesiące potem 4, a teraz zaś 3 miesiąc mija...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokladnie stary. 10/10!!! A mam juz qurwa 35lat. Aha "super powers" nigdy czegos takiego nie odczuwalem. Moze za stary juz jestem. Pozdr

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj że możesz komentować anonimowo, zaznacz opcje anonimowy.