Info

FAQ oraz Opis odwyku od porno krok po kroku dla początkujących znajduje się tu: http://nadopaminie.blogspot.com/2014/05/100-post-odwyk-krok-po-kroku-dla.html

czwartek, 15 września 2016

List Mateusza

Witaj Daniel !
Jestem Mateusz, mam 27 lat i zachęcony przeczytanymi na Twoim blogu świadectwami ludzi wychodzących z nałogu postanowiłem podzielić się również swoją historią. Jeżeli uznasz ją za wystarczająco ciekawą, z góry wyrażam zgodę na publikację pod samym imieniem. Osobiście jestem przekonany, że mój przypadek jest interesujący o tyle, że niewątpliwie uzależniłem się od masturbacji, jednakże nigdy nie byłem miłośnikiem pornoli. Czy to się wyklucza? Najwyraźniej nie.
Historia mojego uzależnienia zaczęła się we wczesnym dzieciństwie, jakoś w czasach przedszkolnych. Oznacza to, że praktycznie nie pamiętam czasów, kiedy się nie masturbowałem. Oczywiście nie miałem wtedy pojęcia, że istnieją takie rzeczy jak seks czy pornografia, co nie przeszkadzało odkryć, że zabawa własnym członkiem zapewnia wyjątkową przyjemność, powiększoną poprzez myślenie o podobających mi się dziewczynach. Paradoksalnie nie wyobrażałem ich sobie w żadnych wyuzdanych pozach czy konfiguracjach, no bo byłem przecież niewinnym dzieckiem, wystarczało mi przywołanie ich obrazu oczami wyobraźni.
Siłą rzeczy tamte zabawy nie kończyły się wytryskami, w końcu mój młodziutki organizm nie produkował jeszcze spermy, jednak czas mijał, a ja dorastałem, dojrzewałem, waląc konia gdy miałem ku temu okazję i idąc przez życie. W wieku nastoletnim pojawiły się wytryski. Dodam do tego, że byłem zawsze osobą ospałą, flegmatyczną i nieśmiałą, mało towarzyską, więc nie miałem nigdy dziewczyny za nastoletnich lat.
Gdzieś w trzeciej klasie gimnazjum postanowiłem z tym przestać. W postanowieniu wytrzymałem coś koło roku, może był to niecały rok, a ja będąc na dobrej drodze zachowałem się jak niedojrzały kretyn i wróciłem do nałogu na początku liceum. Z okresu braku masturbacji pamiętam żelazne erekcje, wtedy podczas mycia się mogłem powiesić sobie ręcznik na penisie zamiast na wieszaku ☺ Podczas tamtej długiej przerwy złamałem się ze dwa razy i zapamiętałem lekki ból w kutasie i mega potężne spuszczenie się.
Walenie stało się moim regularnym rytuałem. Wyrobiłem w sobie nawyk masturbacji w łóżku przed snem.  Nigdy nie przekonałem się do pornoli, wciąż polegając na swoich fantazjach, które zrobiły się pikantniejsze.
Pierwszy sygnał, że może być coś nie tak, pojawił się, gdy poszedłem na studia. Miałem rozbudzone fantazje i nie mogłem doczekać się inicjacji seksualnej. Niestety w dalszym ciągu nie było perspektyw na znalezienie sobie dziewczyny. Postanowiłem wybrać się do prostytutki. Znalazłem numer w Internecie, zadzwoniłem i pojechałem. Wtedy nastąpiło to, co przeszło większość z nas: sprzęt nie stanął na tyle, żeby móc go wprowadzić do cipki pomimo pracy rąk i ust seksownej. To było straszne przeżycie. Czułem się okropnie zawiedziony, tym, że miał to być wspaniale spędzony czas, a skończyło się na niczym. Po paru tygodniach wybrałem się tam po raz kolejny, lecz skutek był taki sam. Tłumaczyłem to sobie wtedy stresem spowodowanym tym, że próbuję kochać się z zupełnie obcą kobietą, do której nic nie czuję. Myślałem że jak poznam dziewczynę, z która nawiąże prawdziwie bliską relację, to będzie inaczej.
Na studiach sporo chodziłem na imprezy do klubów i mój członek budził się, gdy podczas bliskiego tańca dziewczyny ocierały się zmysłowo tyłeczkami o moje krocze. Ponadto budziłem się z porannym drągalem, gdy miałem pełny pęcherz, co świadczyło o tym, że moje problemy są natury raczej psychologicznej niż fizjologicznej. Jednak częste walenie spowodowało, że bardzo rzadko doznawałem spontanicznych erekcji, a jak już, to zdarzały się w nieuzasadnionych momentach, takich jak siedzenie na nudnym wykładzie. Podczas masturbacji nieraz dochodziłem do stanu, w którym członek stawał dopiero tuż przed samym wytryskiem, a większość zabawy odbywała się na miękko.
Gdy popracowałem nad wizerunkiem (solarium, zastąpienie nijakiej fryzury nacelowanym irokezem, staranniejszy dobór ubrań) zacząłem poznawać w klubach dziewczyny, bawić się z nimi, tańczyć, całować, wymieniać numerami, jednakże być może z powodu ukrytego gdzieś w podświadomości lęku przed kompromitacją w łóżku unikałem sytuacji intymnych. Raz po domówce zostałem u koleżanki na noc, zrobiło się romantycznie i spaliśmy razem, jednak ona wyznała, że jest jeszcze dziewicą i pierwszy raz chciałaby przeżyć z kimś, kogo naprawdę kocha, więc skończyło się na przytuleniach i pocałunkach.
Potem nastąpił jeszcze jeden dramatyczny wieczór. Poznałem inną dziewczynę, która konsekwentnie dążyła do zbliżenia. Chciała znaleźć kogoś na pocieszenie po zakończonym związku i w oko wpadłem jej ja. Rozebrała się, ale mnie ogarnęła blokada i trema zamiast podniecenia i znowu do niczego nie doszło. Dziewczyna popłakała się, że nigdy nie czuła się tak upokorzona, ale koniec końców dała sobie wytłumaczyć, że to mój pierwszy raz i dlatego jestem spięty. Jak można było się domyśleć, parę dni później dostałem smsa, że ma swoje potrzeby, a ja ją rozczarowałem, więc dalsza znajomość nie ma sensu.
Minęło znów parę lat, poznałem następną  pannę. Ta wydawała się bardzo empatyczna, więc przyznałem się do braku doświadczenia łóżkowego. Wtedy uznałem, że mając dziewczynę nie należy fapać i znów zrobiłem sobie przerwę. Podczas jednej z naszych nocy tamta dziewczyna usiadła na mnie i zaczęła coś w rodzaju ujeżdżania bez rozbierania się, a ja o dziwo poczułem, że mój mały pęcznieje. Ku zadowoleniu panny urósł do jakiś 80 %, lecz ona nagle się wycofała, a ja żółtodziób nie nalegałem. Później rano po raz pierwszy od długiego czasu dostałem spontanicznej erekcji na widok mojej kobiety elegancko ubranej (taki mój fetysz). Niestety również ta znajomość posypała się bez skonsumowania związku, co było zapewne główną przyczyną, choć ona mi tego nie powiedziała.
Skończyłem studia, zacząłem pracę nie wchodząc już w nastepne związki ani nie mając przygód. Do frustracji doprowadzały mnie opowiadania kolegów, którzy mieli dziewczyny albo wyrywali laski na jedną noc, a ja nie byłem w stanie. Masturbowałem się wciąż do swoich fantazji.
Nadszedł w końcu czas kiedy zacząłem pracę w innym mieście i zamieszkałem samodzielnie w wynajętym mieszkanku. Zaczął się czas intensywnej masturbacji, bo do fantazji dołączyły jeszcze laski przed kamerkami robiące sobie palcóweczkę albo bawiące się wibratorami na portalu do cyberseksu I kolejna ciekawostka: gdy oglądałem, to erekcja była, lecz gdy czasem łączyłem się z laskami w celu cybersexu to już miałem większy problem. Kłopot sprawia mi skupienie się na drugiej osobie i zgranie się z nią, nieraz mam też wrażenie, że kobiecy wzrok parzy mnie w kutasa i powoduje jego przykurcz.
Ostatni bliższy kontakt z kobietą miałem stosunkowo niedawno, i to poniekąd ta sytuacja skłoniła mnie do rzucenia złych nawyków. Zrobiłem sobie tygodniową przerwę od walenia, po czym wybrałem się do klubu. Zacząłem flirt z pewną mężatką, i od słowa do słowa wyznała mi, że w małżeństwie popadła w rutynę, a jak wyczuła moje podniecenie podczas tańca, to sama tym się zaraziła. Ponadto wyszło, że mieszka niedaleko mnie, no i wróciliśmy razem do mojego mieszkania.
Kobieta zdziwiła się, że nie zareagowałem na widok jej nagich piersi, a podniecenie mnie opuściło i nie staje mi pomimo bliskości chętnej do seksu kochanki. Nawet jej ocieranie się o mnie nie wywołało zadnej reakcji, normalnie jakbym stracił czucie w chuju. Oczywiście znów pytania typu „Nie podobam Ci się?”. W pewnym momencie rzuciła tekstem, że pewnie sam się zabawiam i dlatego teraz nie mogę się kochać, no i to dało mi do myślenia.
Trafiłem na Twój blog i uznałem, że dojrzałem do tego, aby skończyć z tym niszczącym zwyczajem, jakim jest masturbacja. Nie ma żadnych racjonalnych argumentów za tym, aby w tym trwać. Mój odwyk trwa na razie dwa tygodnie. Co czuję? W początkowych dniach miałem problemy z zaśnięciem i długo przewracałem się w łóżku z boku na bok. To oznaka, jak silnie jestem uzależniony. Ale pojawiły się również takie objawy jak zanikająca potrzeba snu w dzień i nieraz rozpierająca energia, którą wykorzystałem pisząc ten list. Czasem mam hustawki nastrojów, no i dopada mnie pokusa, żeby jednak to zrobić. Czasami się boję, że w mojej kawalerce kiedyś się złamię, ale pocieszam się, że najgorszy okres powinien lada moment się skończyć.
W tym miejscu chciałbym Ci serdecznie podziękować za wspaniały pomysł założenia bloga, dzięki któremu zostałeś prekursorem w poruszaniu tej niszowej tematyki. Wbrew panującej do niedawna  powszechnie w laickich środowiskach opinii o nieszkodliwości masturbacji Ty odważyłeś się powiedzieć prawdę. Chwała Ci za to! Dużo do myślenia dają również historie nadsyłane przez czytelników bloga. Świadomość, że istnieją ludzie, którzy byli w sytuacjach gorszych niż moja, ale z niej wyszli i teraz cieszą się udanym życiem seksualnym napawają optymizmem i dają największą motywację.
Chciałbym też prosić o kilka słów otuchy i porad. Mimo iż nigdy nie nauczyłem się fapać do pornografii, to chyba powinienem trzymac się tych samych zasad, czyli zero dotykania penisa bez powodu (poza załatwianiem się i myciem), unikanie podniecania się, koniec z show.up. I czy naprawdę nadejdzie taki dzień, w którym doprowadzi mnie do erekcji sam widok nagiego kobiecego ciała, czyli uczucie, którego do tej pory nie znałem? Czy z powodu faktu, że samozaspokojenie towarzyszy mi od małego, mój odwyk będzie trwał bardzo długo? I jak to jest z tym brakiem szacunku do kobiet i widzeniem w nich tylko obiektów seksualnych? Mi się wydaje, że z tym akurat nie mam problemu, i wśród wielu teorii, którymi próbowałem usprawiedliwić moją niemoc, było również to, że być może wszystkie kobiety są dla mnie wielce szanownymi damami i dlatego nie mogę się przełamać do tego, żeby je posuwać, czyli de facto obiektów seksualnych w nich nie widze. Z tego powodu oraz z racji braku zainteresowania porno podejrzewałem swego czasu u siebie aseksualność.
Pozdrawiam i życzę dalszej owocnej pracy nad blogiem
                                                                                                                     Mateusz


Przyzwyczaiłeś się jak sam piszesz do samotnego zaspokajania się, weszło to wręcz w nawyk, nie chodzi o jakieś większe uczucie a o pewną automatyczną reakcję na potrzebę seksualną, wyrobiłeś sobie pewien schemat: masz ochotę i walisz co zwiększa częstotliwość i pewnie czasem nawet wymuszasz orgazm. Dobrze że z porno nie masz problemu, najlepiej wstrzymaj się z masturbacją i nie unikaj sytuacji intymnych z kobietą, teraz ważne!! jeśli nie wyjdzie tłumacz że się zabawiales rano czy bierzesz jakieś leki aby nie brały tego do siebie. Ty też nie bierz po prostu musisz przyzwyczaić organizm i umysł że bliskość z kobietą to normalna i prawidłowa rzecz. To co Cię parzy to strach że coś nie wyjdzie, ale to tylko w głowie i z czasem przejdzie. Jak wstrzymasz się z masturbacją będziesz mial takie ciśnienie że takie sytuację znikną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj że możesz komentować anonimowo, zaznacz opcje anonimowy.