Witaj,
jestem Kamil mam 24 lata i jestem uzależniony od pornografii. Mój pierwszy raz miałem może w 4 lub 5 klasie podstawówki więc bardzo dawno temu. Zazwyczaj jak czytam wypowiedzi innych ludzi to mówią że pamiętają swój pierwszy raz ja no tak nie bardzo. Pierwsze kontakty z porno miałem gdy w moje ręce wpadła gazeta " twój weekend" oraz gdy znalazłem u szwagra jakiś film na VHS. Wtedy pamiętam największym bodźcem była ekscytacja nową rzeczą niż tak jak teraz zwykłe pożądanie. Czas mijał ja zauważałem że jestem inny niż moi znajomi, oczywiście nigdy nie miałem fobii społecznej dobrze dogadywałem się z ludźmi ale było mi niewygodnie gdy poznawałem kogoś nowego. Pochodzę z dysfunkcyjnego domu jestem DDA ( dorosłe dziecko alkoholika ) i część zachowań z tego syndromu sukcesywnie pomagało mi się wpędzić w nałóg. Jestem po terapii DDA która wpłynęła bardzo pozytywnie na moje postrzeganie siebie. Jeśli miałem znaleźć taki moment w którym mogłem zostać uzależniony to było by to gdzieś w 4 klasie technikum. Pamiętam dobrze że nie było dnia bez masturbacji ciągi były tak długie że nie wiem czy w ogóle były dni w których tego nie robiłem. Na drugim roku studiów zauważyłem że coś jest ze mną nie tak, opuszczałem pierwsze zajęcia, a zamiast wstać z łóżka to odpalałem porno na telefonie i się masturbowałem. Nigdy nie miałem dziewczyny chociaż mogłem ale chyba od żywych kobiet wolałem piksele.
Pierwszą próbę abstynencji podjąłem w lipcu 2014 roku ale niestety z marnym skutkiem. Na przełomie listopada/grudnia 2014 uzyskałem pierwszy sukces 43 czystych dni które ostatecznie też przekreśliłem ale od tego czasu nigdy nie wpadałem w ciągi i statystycznie upadałem raz na tydzień lub dwa tygodnie. Tak mijał mi czas gdy kilka lub kilkanaście czystych dni systematycznie przekreślałem upadkiem. W sierpniu 2015 roku poznałem dziewczynę w międzyczasie miałem już 20 dniowy okres abstynencji i ona coś we mnie zmieniła. Pamiętam że przyszła sesja wrześniowa na studiach i wtedy jeszcze dwa razy upadłem ale szybko się pozbierałem. Nigdy wcześniej nie byłem z kimś tak blisko i stwierdziłem że muszę przestać się masturbować bo nie chcę tego zepsuć. Wrzesień 2015 był zaskakującym miesiącem jednocześnie rozpocząłem najdłuższy 105-dniowy okres abstynencji i po 24 latach przestałem być prawiczkiem. Nie mam żadnych problemów z erekcją wszystko sprawdzało się świetnie tylko czas stosunku mi przeszkadzał. Bywało różnie pierwszy raz trwał z 10 minut może więcej i nie było tak źle ale kolejne razy już były różne. Czasami wytrzymałem pięć minut, a raz dwie no i było mi wstyd co prawda dziewczyna mi mówiła że to nic takiego ale ja już dobrze wiedziałem skąd się to wzięło. Bardzo mnie męczyło poczucie że mój seks nie dawał mi takiej ekscytacji jaką powinien, byłem pewny że powinny temu towarzyszyć emocje, a ja czasami po wszystkim czułem pustkę. W każdym bądź razie przestaliśmy się spotykać bo zabiła nas odległość i dodatkowo ja widząc to z perspektywy czasu byłem zbyt niezdecydowany i za bardzo dobry dla niej.
Co jest dla mnie dziwne samo rozstanie nie spowodowało upadku wytrzymałem jeszcze potem sporo czasu i 105 dni dobiłem gdzieś w końcówce grudnia 2015. Od tego czasu nie potrafię się pozbierać najdłuższy okres abstynencji w tym roku wynosił 15 dni, a w tym czasie nawet organizm nie potrafi się dobrze zregenerować. Moim najgorszym wrogiem były, są i będą fantazje seksualne. Odstawię masturbację, zainstaluję k9 ale myśli nie umiem zmienić. Upadam mimo że stale w głowie sobie powtarzam żeby już przestać. Nie wiem co mam robić, dziennie szukam gdzieś nowych odpowiedzi i tak trafiłem na twojego bloga. Mam wrażenie że się poddaję. Próbowałem już chyba na każdy sposób z tym walczyć ale ja sam sobie nie potrafię przemówić do rozsądku. Staram się zrozumieć tą magiczną zasadę że ważny jest tylko ten jeden dzień, a nie jakieś rekordy 30, 100 czy 365 czystych dni.
Chwileczkę kolego, ja tu widzę wiele sukcesów a Ty się biczujesz. Problemów z erekcją nie masz z tego co piszesz, potrzebujesz tylko stałej partnerki gdzie wspólny seks sprawi że będzie on dłuższy. Zresztą 10 minut to juz coś, a w stałej relacji naturalnie się dopasuje do partnerki.
Nie wiem skąd wziąłeś że ważny jest tylko ten jeden dzień, bo brzmi jakby każdy miał być walką na śmierć i życie, wręcz mordęgą. Tak się na dłuższą metę nie da zrobić. Masz pewnie niskie poczucie wartości ze względu na rodzinne historie i pewnie też uważasz że tak powinno się "walczyć" o każdy dzień. Nie wiem może to kwestia czytania innych stron gdzie tak się to przedstawia. Podejście powinno być zgoła inne, Ty masz zapomnieć że ten odwyk jest i zając się życiem bo katorga tylko spiętrzy problemy. Gdy stworzysz sobie życie, te elementy poza praca i nauka które dadzą Tobie źródło radości i funu a nie jest nim porno to wtedy tworzysz naturalny fundament, aby się porno pozbyć, gdyż nie jest Tobie potrzebne. Porno było ucieczką nie tylko dla Ciebie, jasne że może w bardziej intensywnym stopniu przez Twoje otoczenie i problemy tak ciężkie od młodości. Dlatego tym bardziej musisz zaufać że robienie większej presji na walkę nic nie da. Tu nie chodzi o jakąś walkę gdzie się wygrywa każdy dzień czy przegrywa całą stawkę bo szkoda na to czasu i nerwów. Trzeba zacząć patrzeć od podstaw jak ten wolny czas wygląda, jeśli jest ciągle przed kompem i sa to gry wraz z filmami to jest taka sama ucieczka od życia jak i porno. Życie musi być prawdziwe oraz iść w jakimś kierunku a nie być przepuszczane przez palce czy bierne siedząc na tyłku. Zachęcam dlatego do robienia prawdziwych rzeczy i znowu powtarzam banały o sporcie, hobby, grach zespołowych jak piłka czy zwykły bilard, cokolwiek. Wypełnij sobie czas normalnymi zajęciami, ogranicz komputer, absorbuj myśli tymi działaniami a fantazje same odejdą. Jak są kieruj myśli by się skończyły, ja wyobrażałem sobie że aktorki wywalam dosłownie przez okno w kosmos przez okno. Dosłownie kierowałem tak fantazje do skutku i kończyłem, aż z czasem przestały wracać.