Wyobraźmy sobie sytuację, która często powtarza się tutaj na stronie, jesteś po odwyku , ale nie w związku i szukasz kogoś bliskiego. Poznajesz ją, przychodzi moment, że wiecie o sobie coraz więcej, nawet sekrety, które zna mało kto. Co innego jeśli jesteście w długim związku i ona niejako wie o Twoim problemie z porno i z nią lub ukrywając przeszedłeś odwyk, jeszcze można zrozumieć taką sytuację, gdy jesteście ze sobą bardzo długo. Natomiast jeśli nowo poznanej kobiecie powiesz że jesteś w trakcie odwyku lub po to niestety mogę się założyć że w najlepszym razie przyjmie to z rezerwą, nie da po sobie poznać, ale niewiele będzie różniła się z oceną sytuacji od kobiety, która wyrazi swoje obrzydzenie lub niechęć do Ciebie.
Jednym z bagażów porno są konsekwencje swojej przeszłości i wiem z własnego doświadczenia, że lepiej niektóre rzeczy zapomnieć, wyprzeć z pamięci, zachować dla siebie na wyłączność bo może zaboleć, gdy w dobrej wierze coś powiesz. Nie można też winić drugiej strony, gdyż kobiety wiążąc się z kimś mają spore oczekiwania, szukają oparcia etc i taka historia może być za dużym balastem. Masz słabszy dzień tłumacz się stresem i nie wnikaj w szczegóły w chwili, gdy wydaje się, że motyle w brzuchu już będą zawsze. Nie chce się rozwodzić głębiej na ten temat, raczej w dobrej wierze ostrzec by pewne rzeczy definitywnie zamknąć, jakby nie były, wyświadczysz przede wszystkim wielką przysługę samemu sobie.
Cześć. Zastanawiam się nad tym co napisałeś i nie do końca jestem przekonany czy masz rację. Z tym może być różnie. Jak jesteś po odwyku to pewnie będziesz potrzebował czasu żeby wszystko wróciło do normy. Pierwsze zbliżenia pewnie będą marne, niepełny wzwód, zbyt szybka erekcja. I co w takiej sytuacji powiedzieć kobiecie? Że przez stres, powiedzmy dwadzieścia razy pod rząd nam nie wychodzi? Trzeba by się zastanowić jak ona to odbierze.Czy nie pomyśli, że nie jest dla Ciebie wystarczająco atrakcyjna? Czy nie będzie się czuła z tym źle? Różnie może być, czasami powiedzenie prawdy, że na początku może być słabo, ale to minie to dobre rozwiązanie. Jeśli znasz już kobietę przez jakiś czas to chyba rozsądniej jest jej o tym powiedzieć w jakiś delikatny sposób. Myślę, że jeśli ja stanę przed taką decyzją to chyba się przyznam.
OdpowiedzUsuńA po co masz się tłumaczyć? Po co się zastanawiać, jak ona to odbierze? Przez takie obawy paradoksalnie przedłużasz czas powrotu do pełnej seksualnej sprawności.
UsuńNo tak, księżniczka poczuje się źle, dlatego powinieneś jej wszystko wygadać, tak abyście oboje mogli poczuć się źle, a jej myśli przeistoczyły się z rozważań, czy za mało się stara, do wniosku, że jesteś obleśnym szmaciarzem. A co jeśli mnie posłuchasz, a ona zerwie? To pokaże, że tak jak tobie brakowało sentymentów, by się przed nią poniżać, tak i ona ich nie miała, aby puścić cię dla twardszej pały.
Zajmij się sobą człowieku.
Zasada dotyczy nie tylko porno, ale każdej naszej słabości, każdego intymnego sekretu. Mężczyzna nie powinien się w pełni zdradzać przed kobietą, nie powinien jej się zwierzać z problemów, chyba że pragnie zostawić po sobie w kobiecej podświadomości obraz miernoty, a w razie konfliktu stać się ofiarą swojego gadulstwa ("wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie"). Chcesz z kimś szczerze pogadać? Pogadaj z dobrym kumplem.
OdpowiedzUsuńNo bez jaj. Ja nie wiem jak niedojrzała i pusta musiałaby być taka kobieta której nie można pokazać żadnej słabości bo odrazu odejdzie i użyje tego przeciwko Tobie. To poszukiwanie ideałów w dzisiejszym świecie to jakaś patologia bo każdy ma swoje wady i słabości, a związek polega na akceptowaniu ich tak samo jak te dobre strony.
UsuńCo do tematu to ja jestem pewien, że mojej przyszłej kobiecie prędzej czy później powiem jak będziemy zaczynać związek. Z prostej przyczyny jak ktoś wcześniej napisał - nie mam zamiaru okłamywać partnerki o jakimś głupim stresie, po prostu nie potrafiłbym, to uzależnienie ma to do siebie że uderza też w partnerkę i mimo, że już tego nie robię to powinna wiedzieć, że coś takiego miało miejsce. Tyle się tu mówiło jak kobiety potrafią uzależnionego wyczuć z drugiego końca miasta po rozbieganym wzroku itp. A co, jak któryś raz wymigam się od seksu, a za powód podam stres to nic nie spostrzegnie? Po za tym uważam, że to bardziej męskie przyznać się kobiecie, że miało się problem, zaczęło się jak się było szczylem i nie rozumiało co się robi i dalej poszło z górki, ale jak przyszło co do czego to zrozumiałem swój błąd i rzuciłem to i co więcej, nie mam zamiaru bać się o tym powiedzieć osobie, z którą planuje założyć związek i spędzić resztę życia bo wiem, że masturbacja i porno nie są już dla mnie jakąkolwiek opcją. Myślę, że jak z takim nastawieniem się o tym będzie mówić to nawet można zaimponować kobiecie, że potrafisz sobie poradzić w ciężkiej sytuacji, wyjść z uzależnienia, już o nim nie myśleć i zmienić swoje życie na lepsze. Do tego jesteś z nią szczery, a nie strugasz jakiegoś samca alfa bez jakichkolwiek wad. Jeżeli ktoś się będzie rozczulał i wypłakiwał i opowiadał o sobie jaki to on nie jest biedny i poszkodowany bo był uzależniony to owszem odepchnie kobietę, ale bardziej zachowaniem a nie wadą samą w sobie. Faceta ocenia się jak sobie radzi w problemie, a nie jakie i ile ich miał w swoim życiu, a przynajmniej takie jest moje zdanie.
Po za tym ja od swojej partnerki oczekuję przede wszystkim zrozumienia i miłości takiego jaki jestem. Bez ciągłego strachu, że "ojejku a jak któryś z moich sekrecików się wyda to po mnie". Nawet jeśli to znaczy obniżenie lotów i szukania wśród mniej przyciągających wzrok kobiet, ale za to tych bardziej wyrozumiałych to tego będę się trzymał. Wolę szukać dłużej niż kłamać kobiecie o tym kim byłem i co robiłem przez ponad połowę swojego życia.
Pozdrawiam
Nie, kobieta od razu nie odejdzie, odejdzie, gdy będzie miała dokąd.
UsuńJeśli ktoś z nas wierzy w ideały, to prędzej ty. Oczekujesz, że kobieta zaakceptuje każdą twoją słabość, nawet najbardziej wstydliwą. Dlaczego, do jasnej cholery, miałaby to robić? W imię czego? Gdyby rozstając się coś traciła, to może, gdyby chodziło o dobro potomstwa, to jeszcze, ale co mogłoby ją powstrzymać od porzucenia żałosnego misia, który pół życia walił do porno i nawet nie potrafi jej dobrze wygrzmocić? No co takiego? Tylko proszę, nie mów, że miłość, bo nie wiem, czy podczas czytania nie będę jadł.
"Bez ciągłego strachu, że "ojejku a jak któryś z moich sekrecików się wyda to po mnie""
Jeśli chcesz wyzbyć się strachu, nie wiąż się. GWARANTUJĘ ci, że jeśli nadal będziesz wierzył w wieczną, bezinteresowną miłość i uzależniał swoje szczęście od drugiego człowieka, pożałujesz tego. Pytanie tylko, jakie wnioski wyciągniesz. Niektórzy nigdy nie schodzą z trawnika wyłożonego psią kupą.
Po pierwsze to nie każdy uzależniony od porno i masturbacji to jak to określiłeś "żałosny misiek który pół życia walił". Dużo osób trzepiących to na ogół porządni ludzie, którzy mają nawet powodzenie wśród kobiet i sporo osiągnęli ale w pewnym momencie życia wdepnęli w bagno i już. Nie definiuje to z miejsca takiej osoby na całe życie, zwłaszcza jeśli już z tego bagna wyszła. Ach te uprzedzenia i stereotypy.
UsuńPo drugie tak jak ty mi zarzucasz wiarę w bezinteresowną miłość tak ja Ci mogę zarzucić utożsamianie zwiazku tylko I WYŁĄCZNIE z seksem, bo taką postawę tu przyjąłeś. Mówisz tak jakby faceci mieli do zaoferowania kobiecie tylko zajebisty seks, a jak coś nawet w maleńkim stopniu jest nie tak to wypad... Może jeszcze kobiety z linijkami ganiają i mierzą penisa żeby sprawdzić czy na pewno jesteś godzien? dobre żarty. Z mojego punktu widzenia związek to coś więcej po prostu. Wiem, że mam dużo do zaoferowania kobiecie swoją osobą. Nie jestem żadnym "żałosnym misiem", zmieniłem swoje życie, zadbałem o siebie, znam swoją wartość i nie dam sobą pomiatać przez jedno uzależnienie. A jeśli dla kobiety to że raz sflaczałem to wystarczający powód żeby mnie zostawić i iść do innego przy pierwszej lepszej okazji to sam ją spakuję i odprowadzę nawet do drzwi :D
Po trzecie oczekuje akceptacji słabości bo na tym polega związek, no Boże, naprawdę nie wszystkie kobiety oceniają faceta tylko po długości penisa i czy jest w stanie ruchać się na okrągło jak królik jakiś. Zaoferuj coś sobą kobiecie oprócz seksu to nie będziesz tak bał się o tym mówić.
Po pierwsze, nie zgadzam się. Z moich obserwacji wynika, że w uzależnienie od masturbacji i porno wpadają tylko słabe jednostki (nie musimy tacy być zawsze, kwestia chęci i pracy nad sobą). Jeśli mamy do czynienia z człowiekiem sukcesu, który ma powodzenie u kobiet, i który często wali, najpewniej działa w zgodzie ze swoimi potrzebami. To mu nie przeszkadza dobrze żyć, nie uniemożliwia seksu z kobietą, więc nie możemy mówić o chorobie. Jeśli gdzieś w odmętach bloga znalazł się taki człowiek i szukał pomocy, jestem przekonany, że to właśnie kobieta wmówiła mu, że ma problem.
UsuńPo drugie, twoje wnioski to nadinterpretacja. Nigdzie nie napisałem, że związek to tylko seks. Jednak prawdą jest, że dopóty życie seksualne jest udane, dopóki udany jest związek. Seks (lub po prostu ochota) to doskonały probierz stanu związku.
"A jeśli dla kobiety to że raz sflaczałem to wystarczający powód żeby mnie zostawić i iść do innego przy pierwszej lepszej okazji to sam ją spakuję i odprowadzę nawet do drzwi :D"
Wątpię, aby któraś poddała się po nieudanym razie. Ale może być ich więcej, a z każdym kolejnym będziesz oceniany niżej. Obyś w razie czego miał siłę postąpić w zgodzie ze swoimi słowami.
Po trzecie, to coś, co możesz zaoferować kobiecie oprócz seksu, aby ją dłużej utrzymać, to wyższy status społeczny i materialny, wyższe SMV (wartość seksualno-matrymonialna), rozgłos lub serwilizm, czyli postawa "zrobię dla ciebie wszystko" (nie polecam). Zaznaczam, że każda z wymienionych wartości może występować pojedynczo, aby dać pożądany efekt, ale im ich więcej, tym większa szansa, że kobieta cię nie porzuci, nie oszuka (nie dotyczy ostatniego punktu, poddanego baba zawsze oszuka). Masz całe życie, by to sprawdzić na władnej skórze. Powodzenia, przyda ci się.
Według mnie tu nie chodzi o to żeby się wygadać, ale o to żeby uprzedzić. Ja nie lubię rozmawiać o moich problemach i nigdy nie miałem takiej potrzeby, ale jeśli wiem, że będzie źle to chyba nie ma innego wyjścia.To, że przez jakiś czas będzie źle jest niemal pewne. Wolisz, żeby kobieta brała winę na siebie a Ciebie po części uważała za impotenta. Jeśli jej nie powiesz to może uznać, że taki stan będzie trwał stale.
OdpowiedzUsuńByć może się mylę, ale tak to według mnie wygląda. Wypadałoby poznać doświadczenia innych osób z forum jak to wyglądało w ich przypadku. Zaznaczam jeszcze, że powiedziałbym o tym przed samym zbliżeniem, wcześniej bym tego tematu nie poruszał.
Jeśli miałbym wybrać między byciem porzuconym z powodu flaka, a byciem porzuconym z powodu wstydliwego uzależnienia i flaka, dla bezpieczeństwa mojej godności wybrałbym pierwsze. W obu przypadkach efekt ten sam, ale w jednym możliwe konsekwencje mniejsze.
UsuńCzy wy nie potraficie traktować seksu jak przyjemności, przestać podchodzić do niego zadaniowo? Kobiety również należy traktować jak przyjemność (w szerokim kontekście), a gdy ta przyjemność mija, zamienia się w utrapienie, zrywać, szczędząc sobie nerwów i w gorszych przypadkach zasobów. Cholerni samobójcy.
Panowie spokojnie, wyraziłem swoją opinie i to działa dla mnie, kazdy przypadek jest inny i żadna rada nie pasuje do wszystkich przeciez. Wrzućmy na luz wszyscy
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobrze zrozumiałem, autorem tej dobrej rady jest autor całego bloga, Daniel? Myślałem, że to jedynie zamieszczony list użytkownika. Jeśli tak to zastanowiłbym się czy taka dobra rada to na pewno dobry pomysł i czy zamiast pomóc nie zaszkodzi. Bardzo chętnie usłyszę odpowiedź na pytanie co powiedzieć kobiecie z którą spotykamy się już jakiś czas, na której nam zależy, z którą za chwilę będziemy blisko. Jasne, można nie mówić nic, ale jeśli ktoś ma odrobinę oleju w głowie, zna swój organizm, zna relacje osób po uzależnieniu (także z zagranicznych forum) to wie, że początki są trudne ( zwłaszcza dla osób bez wcześniejszego doświadczenia seksualnego - potrzeba czasu na zbudowanie właściwych reakcji mózgu). Oczywiście, można to tłumaczyć stresem trwającym np. dwa miesiące, ale nie chodzi nam chyba o spotkania z niedorozwiniętymi kobietami a chyba tylko takie łykną to tłumaczenie. Zastanawia mnie dla kogo jest w ogóle ta rada. Może być ona skuteczna dla kogoś kto poznaje wiele kobiet, jak nie wychodzi to kolejna i w końcu dojdzie się do pełniej sprawności, wtedy rzeczywiści nie ma potrzeby rozmowy o tym. Z jedną kobietą i stale powtarzającym się problemem ( przynajmniej z początku) będzie trudno. Śmieszy mnie trochę rozumowanie kolegi Patryka. Zdradzę Ci tajemnicę, jak Ci nie staje i masz flaka to kobieta to widzi, nie musisz jej nic zdradzać, zwierzać się. Jak będziesz pomijał problem, chował głowę w piasek to na pewno uzna cię za miernotę. Jeśli powiesz jej prawdę może być tak samo, ale to już zależy od kobiety. Ja jestem przygotowany na każda reakcję i jeśli nie będzie jej to odpowiadać to jej strata. Mam gdzieś kobietę, która rezygnuje przy pierwszym większym problemie, zwłaszcza takim który można łatwo rozwiązać. Zawsze pozostaje też inne rozwiązanie. Jak ktoś chce to przed prawdziwym związkiem może korzystać z usług profesjonalistek i być już przygotowanym.
OdpowiedzUsuńProblem dostrzegają tylko ci, którzy planują uzależnić swoje postępowanie od kobiecych kaprysów. Czyli ci, którzy po oswobodzeniu się z kajdan uzależnienia pragną realizować zaległy społeczny program i uwięzić się kajdanami związku, najlepiej na dobre i na złe (głównie złe).
UsuńPrzejdźmy do pytania. Czyli mamy gościa, który wreszcie poznaje kobietę. Oczywiście pierwszą z brzegu uzna za wybrankę na całe życie, normalne dla wyposzczonych słabych jednostek (syndrom jedynej). Nasz gość uważa, bo przecież całe życie mu to wmawiano, że szczerość to podstawa, że tylko na szczerości buduje się stałe związki. Więc kombinuje sobie: pała mi nie stoi, seks się nie uda, co ona sobie o mnie pomyśli? Postawię na szczerość, przyznam, że zamęczyłem pana wacka na dobre, a pomogli mi pan ręka i niezwykle uczynna Sasha Grey. No i gdy dochodzi do zbliżenia, nasz gość jest przepełniony obawami i faktycznie - klops. Ma do wyboru:
- szczerość. Przecież szczerość to podstawa, ona na pewno zrozumie, bo się kochamy, a miłość trwa wiecznie i znosi wszelkie przeciwności!
Możliwe konsekwencje: dokładnie te, o których wspomniał Daniel. Kobieta przywdzieje maskę wyrozumiałej, zadeklaruje pomoc, ale wewnątrz poczuje odrazę, niesmak, będzie cię inaczej traktować. Jeśli nie minie jej ochota na igraszki, paradoksalnie wzrosną oczekiwania - pierwszym razem nie wyszło, uda się drugim. Drugim nie wyszło? Trzecim już na pewno wyjdzie. Ciekawe, jak długo związek zdoła utrzymać się na cienkich włoskach litości i cierpliwości.
- kłamstwo
Możliwe konsekwencje: zmięknie ci rura, i to nie tylko ta w spodniach, zawładnie tobą poczucie winy i prawdopodobnie przejdziesz do punktu pierwszego. Jeśli wytrzymasz i zdołasz się zregenerować, jesteś w domu.
- milczenie
Możliwe konsekwencje: babskie trajkotanie, indagowanie, jojczenie. Potrzeba mocnych nerwów.
- zebranie doświadczenia u specjalistek
Możliwe konsekwencje: poczucie winy (za dużo tego poczucia winy w naszym życiu), a w wypadku niepowodzenia pogłębiająca się utrata wiary w swoje możliwości.
Osobiście wybrałbym kłamstwo na przemian z milczeniem. Zachowuję godność, zyskuję czas na regenerację. Jeśli seks uparcie nie wychodzi, wstrzymuję się od prób na dłużej. Kobieta jest w niewygodnej sytuacji, bo gdyby chciała odejść, musiałaby przyznać, że przyczyną jest brak bolca. A wszyscy tutaj deklarują, że takiej aparatki nie byłoby im żal. Szczerość niczego nie przyspieszy, jest całkowicie zbędna i nawet gdy problemy seksualne miną, może zbierać żniwo.
Powodzenia.
Jeśli chodzi o partnerkę z którą planujemy coś trwałego, w domyśle na resztę życia - absolutnie nie mówić!!! Nauka mówi jasno że kobiety wybierają do seksu posiadaczy silnych genów (jak się taki ktoś trafi to się bardzo pani podoba, są motylki w brzuchu, racjonalizacja drobnych wad i braków), natomiast kobietę powiadomioną o uzależnieniu pana od masturbacji zastanawiają dwie rzeczy:
OdpowiedzUsuń1) Co ten pan ma nie teges z głową że się uzależnił (skłonność do uzależnień ofkors, do tego uciekanie od problemów) akurat od masturbacji (zboczeniec! przecwelili go!)
2) Czy może to przekazać naszemu dziecku? Czy ono również się uzależni?
Ktoś może się pocieszać: ale nie musimy od razu płodzić dziecka, trochę się zabawimy a potem znajdź sobie Zosiu kogoś do założenia rodziny :3
Otóż nie. Na skutek milionów lat ewolucji gdy funkcjonowaliśmy jako bezmózgie dziukusy seks był dosłownie synonimem ciąży. Właśnie dlatego schemat wygląda tak: mówisz o problemie -> kalasz swój genotyp -> panience schnie krocze. Ponieważ jej mózg nie widzi sensu w zachodzeniu z Tobą w ciążę to ona nie ma ochoty na igraszki. Biologia to suka. Jak już trzeba czymś wyjaśnić flaka niech to będzie uraz. Zachorowałeś, siusiak skapitulował, Twoja była dziewczyna, nieśmiała dziewica z którą kochaliście się tylko po misjonarsku przy zgaszonym świetle przez ubranie xDD rzuciła Cię z tego powodu i tak oto jesteś w tym miejscu - na randce z panią która nigdy się nie dowie o Twoim problemie ;)
Tłumaczyć mozna rożnie, z pewnością im mniej potencjalnych problemow tym lepiej. Sam fakt ze udało sie uzależnienie zwalczyć co jest powodem do dumy zostawmy tez dla siebie. To jest kwestia ryzyka i podstawowego pytania co chce sie osiągnąć mówiąc ? No właśnie jest w tym jakiś sens?
UsuńOczywiście to indywidualna sprawa i sa za i przeciw i kazda sytuacja jest inna, jednak raz powiedzianej rzeczy nie da sie wymazać i warto o tym pamietać