Info

FAQ oraz Opis odwyku od porno krok po kroku dla początkujących znajduje się tu: http://nadopaminie.blogspot.com/2014/05/100-post-odwyk-krok-po-kroku-dla.html

piątek, 28 marca 2014

Seks w czasie odwyku, dla par

Listy odnośnie tematu:




Witam, trafiłem na Twojego bloga szukając pomocy, ale może od początku. Więc jak my wszyscy uzależnieni przygodę z porno zacząłem w wielu 15 lat, jak u wszystkich potrzebowałem z czasem ostrzejszego porno, miałem kiedyś kobietę i wiadomo jak się kończyły kontakty intymne. Byłem sam kilka lat no i przez ten czas codziennie dawka mocnego porno. Zrozumiałem ostatnio że mam problem, spotykam się od pół roku ze wspaniała kobieta, razem jesteśmy od miesiąca, jak leżymy razem są pocałunki to wzwody mam do połowy jednak lepsze miałem przy porno i czuje podniecenie , bloga przeczytałem tydzień temu i od tygodnia zero porno i fapania, czyli zacząłem odwyk, szukałem wpisów kogoś kto ma dziewczynę i podobne sytuację jak ja i znalazłem jedynie jeden wpis, tam facet się wypowiada że od miesiąca jest na odwyku i uprawia seks albo próbuje. I tu właśnie mam pytanie, porno znikło z mojego życia, zero fapania jak wspominałem, wiadomo pocałunki są nieuniknione, czy można za jakiś czas spróbować jakiś zabaw, ewentualnie seksu, cz










List drugi:




Witam, Mam 22 lata, od 16 roku zyciu regularnie sie masturbowałem, potem doszły pornole, no jak u większości ze zwykłej erotyki przez wiele lat doszedłem do oglądania hardcore itd, bo tamte słabsze mi juz nie wystarczały, po drodze miałem dziewczynę, doszło do seksu ale jak pamiętam ile to sie musialem nawysilać, zeby cos drgnęło, najlepiej było jak kobieta była na górze, bo fapowanie odbywało sie u mnie na leżaco albo na siedząco wiec łatwiej było go pobudzic własnie w ten sposób podczas spotkań z kobieta. z nią kontaktu juz nie ma wiele lat, poznałem pół roku temu wspaniałą dziewczynę, od miesiąca jestesmy razem i zacząłem sie martwic czy mi sie to nie powtórzy co sprzed kilku lat z tamtą, analizowałem wiele i faktem jest ze jak odpalałem pornosa to wzwód idealny, przy dziewczynie cos tam drgnie ale to nie tak powinno wyglądac, szukałem pomocy i trafiłem na Twojego bloga, zrozumiałem ze mam problem, od tygodnia zero porno ani fapania, i tak juz pozostanie, jestem zdeterminowany zeby było dobrze, zeby czuc sie lepiej i umiec zadowolic swoją kobietę, ale zastanawia mnie jedna sprawa, no dobrze porno nie ma, masturbacji nie jak wspomniałem wczesniej, odwyk trwa, jednakże z kobieta widuje sie często, są pocałunki, powoli sie zblizamy do siebie, czuje podniecenie, pociąg do niej, wzwód jak narazie słaby przy pocałunkach ale jest, czy nie powinno sie moze nie teraz bo to dopiero tydzien, ale np za miesiąc, spróbowac sie zblizyc jeszcze bardziej? czytałem posty i trafiłem na goscia który uprawia seks, po dwóch miesiącach odwyku, i mam mętlik czy to mi bardzo nie zaszkodzi spróbowac za miesiąc czy za dwa spróbowac sie zblizyc bardziej :) prosze o Twoje zdanie na ten temat bo siedzisz w tym dłuzej i masz zdecydowanie większa wiedze na te tematy, pozdrawiam :)




Kolejny:


Witam, na początku wielki szacunek za to tego bloga. Smutne jest to, że ludzie żyją w przekonaniu, iż porno i masturbacja "nic nie szkodzą" a później zderzają się ze ścianą rzeczywistości.

Mam do Ciebie pytanie... Liczę na Twoja pomoc i poradę. Szukałem na Twoim blogu i komentarzach takiego przypadku ale nie znalazłem. Moja historia jest podobna jak większości ludzi którzy tutaj trafili. Krótko mówiąc mam 23 lata i problem z erekcją. podjąłem pierwsze kroki: zaprzestałem porno (ok. dwa tyg) i masturbacji (w tym okresie dwóch tyg dwie wpadki) ale każda z nich bardziej mnie motywuje do zaprzestania tych praktyk.
Do rzeczy, spotykam się od kilku miesięcy z dziewczyną, spędzamy od czasu do czasu wspólnie wieczory (spacery, wspólne oglądanie filmów przy tym igraszki itp) schody to oczywiście problem z utrzymaniem wzwodu. Powiedz mi proszę czy podczas terapii powinienem zaprzestać z nią kontaktów fizycznych? Czy kontakt z kobietą podczas terapii ma wpływ na samą terapię? Negatywny a może pozytywny? Może idzie to jakoś wykorzystać? Moja kobieta jest wyrozumiała na nic nie naciska, ale mnie ta niemoc irytuje co raz to bardziej ze spotkania na spotkanie..

 













Panowie nie jestem specjalistą w temacie jeśli chodzi o seks podczas odwyku, ALE mając kobiete wiecie że ona ma potrzey i waszym obowiązkiem jest zaspokojenie jej. Penis to nie jedyny narząd erotyczny faceta, o wiele ważniejsze są:  język paluszki i masujące dłonie. To że jesteście na odwyku nie znaczy że ma to was ograniczać. Najwaznijesze aby skocznyc z porno, nie masturbować się i ok jeśli was najdzie ochota i p. ruszy to ok, jeśli nie nie ma problemu kontynuujecie odwyk i tyle. Bez spinki bo to nic nie da i szkoda na to czasu.
Jeśli chodiz o kwestie kiedy sprobowac, sam nie wiem bo każdy ma indywidualnie, na pewno ja pomge poradzić żeby przynajmniej miesiąc nie probowac i zobaczyć jakie będą efekty, czy sa erekcje same z siebie etc. Jeśli nie kontynuować odwyk ale nawet i wtedy możecie dbac o kobiete i pzy okazji poswiecici jej potrzebom swój czas, okdryjecie jej ciało lepiej, taknaprawdę może wam to nawet wyjść na dobre. Naprawde nie ma nic piękniejszego niż dobrze masowana wijąca się kobieta :)

piątek, 21 marca 2014

List czytelnika 19latka


 jak zwykle anonimowo, zachęcam do lektury
   
    Cześć, wszystkim. Swoją historię opowiem od początku.

Ponurą przygodę z pornografią zacząłem bardzo wcześnie. W wieku, kiedy chłopiec zaczyna zauważać, że na świecie istnieją jeszcze dziewczyny i mają one cycki, chciałem poznać odpowiedzi na wiele pytań, które nagle się przede mną pojawiły. Seks - zamiast dowiedzieć się co to oznacza u dobrych źródeł (może były nim rodzice), zacząłem rozmawiać o tych sprawach z kolegami w szkole. Można powiedzieć, że poznałem temat od dupy strony, i to dosłownie, od początku psując sobie wyobrażenie o tak ważnej i delikatnej sprawie każdego człowieka, jaką jest życie intymne.

    Interesować się pornografią zacząłem w czwartej klasie szkoły podstawowej. Z początku były to tylko głupie fotki rozebranych dziewczyn, które ktoś przemycał i na przerwach pokazywał wszystkim chłopcom zebranym w kółku. Zabawne i głupie czasy. Wiadomo, wraz z rozwojem internetu materiały stały się "ciekawsze". Pojawiały się pierwsze amatorskie filmiki, spotykaliśmy się czasami w domach i z wypiekami na twarzach oglądaliśmy takie rzeczy "dla jaj" - jak to z młodymi odkrywcami świata bywa. Nie widziałem jeszcze wtedy w tym niczego złego. Byłem mały i miałem jeszcze wodę zamiast mózgu, w dodatku wszyscy to oglądali, wszyscy się tym jarali, wszyscy fantazjowali, więc dlaczego ja nie miałbym robić inaczej? W ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to początkowo niewinne zainteresowanie ciemniejszą stroną życia może przerodzić się w coś straszniejszego, w horror, który opanował najlepsze lata mojej młodości. Natomiast wtedy, pod koniec szkoły podstawowej, to była zabawa. Początki są zawsze zabawne, prawda?

      Potrzebę wyładowania się poczułem w wieku trzynastu lat. To był czas tuż przed pójściem do gimnazjum. Może stres z tym związany, może dlatego że wchodziłem w okres dojrzewania, może coś innego – faktem jest, że odkryłem kolejne "dobrodziejstwo", jakim zostaliśmy obdarzeni, czyli masturbację. To było coś przełomowego. Pamiętam swój zachwyt, kiedy zauważyłem, że łącząc gołe piersi z trzepaniem można sobie zajebiście spędzić czas. W dodatku tak niewiele to kosztowało. Zdawałem sobie sprawę z istnienia alkoholizmu, narkomanii, pracoholizmu i innych nałogów, które rujnują ludzi nie tylko pod względem psychicznym, ale i finansowym. Rozbite rodziny i tak dalej. Tymczasem porno i walenie konia? Przecież wystarczy tak niewiele, żeby zaspokoić wszystkie swoje potrzeby życiowe! W dodatku nikt inny o tym nie wie, oprócz mnie! Po co dziewczyna, przyjaciele, pasje, dobra sylwetka, jeśli odpalę sobie filmik z najbardziej gorącymi laskami, jakie chodzą po ziemi, które aż się proszą, żebym na ich widok się podotykał, a potem się wyżył i o wszystkim zapomniał. Bo z masturbacją i z porno to jest tak jak ze wszystkimi uzależnieniami – chodzi o to, żeby zapomnieć. Jednak tym się różni to gówno od całej reszty, że przeżywa się je w samotności - wstyd z tym związany jest nie do wypowiedzenia.

       Myślę, że wszyscy zainteresowani tematem znają "kwestie techniczne". Ja byłem początkowo słaby w ogarnianiu komputera, w dodatku znajdował się on w pokoju moich rodziców, więc rzadko kiedy odważyłem się na ściąganie porno na dysk twardy. Wolałem już popuścić wodze wyobraźni, niż zaryzykować złapaniem na gorącym uczynku. Przy okazji dowiedziałem się, jak ważne jest zacieranie śladów i regularne czyszczenie historii wyszukiwania po każdym korzystaniu z sieci. Pomijając te szczegóły, swoje uzależnienie rozwijałem na komórce. Były to czasy, kiedy nie było jeszcze telefonów z wi-fi, więc porno kupowałem na płatnych stronach, przykładowo z gazet i czasopism. Branża erotyczna przynosi krociowe zyski. Przepuściłem na to masę pieniędzy, musiałem ciągle kłamać rodziców, że znowu nie mam kasy na koncie, bo mam tylu znajomych, do których ciągle piszę SMS-y i dzwonię. W rzeczywistości była to gówno prawda, a ludzi, z którymi gadałem mogłem policzyć na palcach jednej ręki, lecz w tym nałogu chodzi też o to, żeby nauczyć się dobrze kłamać. Uwierzcie mi, ja potrafiłem to robić pierwszorzędnie.

      W kolejnych klasach gimnazjum sytuacja zaczęła się pogarszać. Potrzebowałem coraz więcej bodźców, więc przerzuciłem się na ściąganie porno z neta. Więcej i ostrzej. Widziałem naprawdę wiele rzeczy, które dzisiaj nazwałbym strasznymi i smutnymi. Jednak wtedy byłem urzeczony, sądziłem, że odkryłem swoją kurę znoszącą złote jajka. Każdą wolną chwilę wykorzystywałem na rozpakowywanie paczek z filmami i fotkami: "materiały do szkoły", "filmy sensacyjne", "zdjęcia miasta". Pamiętajcie, kłamstwo to rzecz święta. W pewnym momencie nie przejmowałem się już nawet tym, że mama jest w tym samym pokoju. Siedziała tuż obok, gdy ja na jednej karcie miałem otwarty YouTube, a na drugiej linki do pornoli. Ale rozumiecie - czyszczenie historii i rączki powycierane. Rodzice nie mogli przecież niczego podejrzewać. A ja byłem dobry w nie dawaniu im ku temu powodów.

     W międzyczasie zakochałem się, po raz pierwszy, tak na poważnie, jakby to przestawił sam Słowacki. To zajebiste doświadczenie, zakochać się. Jednak przez dwa lata odważyłem się do tej dziewczyny jedynie uśmiechnąć. Nic więcej. Niczego innego nie żałuję tak bardzo jak tego, że nic wtedy nie zrobiłem. Chciałbym się cofnąć w czasie, żeby to zmienić, bo dzisiaj to już tylko wspomnienie. Myślałem o niej na przerwach w szkole, o tym jakby to było super się razem potrzymać za rękę i pośmiać z nauczycieli. Jakby to było super być razem. Rety, jak bardzo potrzebowałem czyjejś realnej obecności! Potem jednak wracałem do domu i masturbowałem się. Równanie było oczywiste: jedna dziewczyna nie była mi potrzebna, skoro każdego dnia mogłem mieć ich setki – nagich, dorosłych, napalonych szprych. Bez żadnych zobowiązań, bez odpowiedzialności, bez słów, bez poświęceń. To takie proste, wydawało mi się.

    Zamknięty w sobie, przygarbiony, zakompleksiony, w czarnych ciuchach, słuchający muzyki metalowej, z podkrążonymi oczami, smutny, przezroczysty jak powietrze. Przypominałem strach na wróble po przejściu tornada, ale miałem porno i sprzęt między nogami, więc cóż innego było mi potrzebne do szczęścia? Rozumiecie, panowie, wydawało mi się, że byłem szczęśliwy.

        W liceum postanowiłem się zmienić. Odkryłem, że uśmiechając się, można kogoś poznać. Że używając mowy, można kogoś zainteresować swoją osobą. Teoretycznie coś drgnęło na lepsze, ale w praktyce nadal miałem swój mroczny sekret. Który rozrastał się. Dojrzewał wraz ze mną. Potrzebowałem coraz więcej porno, bo mój organizm uodparniał się na "standardowe dawki". Kupiłem sobie wtedy też komórkę z dostępem do wi-fi, w domu zainstalowaliśmy router, więc krótko mówiąc – byłem w niebie. Sesje z moimi pikselowymi dziewczynami trwały co najmniej godzinę dziennie. Normą były dwie, ale dochodziłem do maratonów po cztery, pięć godzin w ciągu doby. I zapominałem o całym bożym świecie. Najlepsze były weekendy, święta, albo wakacje, bo wtedy, gdy miałem masę wolnego czasu, w ogóle nie kontrolowałem ilości godzin, jakie spędzałem na trzepaniu. Nastolatki, mamuśki, trójkąty, grupowe, orale, anale, gwałty, mangi, zwierzęta, starzy, młodzi, brałem wszystkich jak leci. Liczyła się tylko przedmiotowość tych ludzi. Znaczenie miało to, że są oni rzeczami, które mają na celu mnie zaspokoić. A potem wypieprzać z mojej pamięci i wrócić znów, kiedy będę ich potrzebował. Ba, spisywali się znakomicie. Korzystanie z ich usług było dla mnie czystą rozkoszą. Dodajmy do tego: fatalne wyniki w nauce, zaniedbanie relacji z jedynymi przyjaciółmi jakich jeszcze miałem, zero kontaktów z dziewczynami w realu (tak, nigdy nie miałem dziewczyny, w co dzisiaj nikt by mi nie uwierzył), zawieranie patologicznych, bo erotycznych znajomości na czatach online, problemy ze zdrowiem, poważna depresja, aż w końcu poważne plany odebrania sobie życia, bo czasami, w chwilach krótkiego olśnienia, chciałem też skończyć z tym wszystkim raz na zawsze... To było dotarcie do mojego osobistego dna. Czułem się jak śmieć. Jak to gówno, które oglądałem. Stworzyłem swój maluteńki świat, w którym marnie egzystowałem. Jego granice określały wirtualne ściany stron z filmami porno. Żałosne, godne litości, i smutne.

     Mój bunt rozpoczął się niedawno. Od mniej więcej roku starałem się pokonać swoje demony, zamiast się im poddawać. Przejrzałem na oczy i zobaczyłem jak wiele chwil mojego życia spłynęło w kanał. To było jak przebudzenie się ze snu, koszmaru, w którym odkrywasz, że to ty jesteś jego głównym bohaterem. Jeśli byliście kiedyś w Tatrach, to jest to coś podobnego do stanięcia na szczycie góry, i rozejrzenia się wokół, po krajobrazach, które się przed wami roztaczają. Z tym, że widoki były właśnie moim straconym życiem, a szczyt góry był punktem, tą pieprzoną pornografią, gdzie skupiało się całe moje życie. Dużo wtedy płakałem i rozmyślałem. Opcje były dwie: zabić się, bo nie zamierzałem dłużej się na to gówno godzić, albo walczyć, mimo upadków, próbować wyjść z tego cholerstwa.

     Ludzie mają różny stosunek do religii, rozumiem, ale mi właśnie ta kwestia bardzo pomogła. Przyjemnie wiedzieć, że nie jest się zupełnie samemu. Nie jestem jakimś radykalnym katolem, ale jestem wierzący. To pomaga. Upadam, wstaję, próbuję, potem znów, upadam, ale ponownie wstaję i nie poddaję się. Wiem, że jest ktoś, kto mnie nie wini za mój nałóg i widzi we mnie też dobre strony. Poczucie nienawiści do samego siebie było ogromne, ale dzięki wierze zdołałem pokochać samego siebie. Po drodze był jeszcze film "Wstyd", który opowiadał praktycznie rzecz biorąc o mnie; i był jeszcze ten blog, na którym tutaj jesteśmy, a który ostatecznie przesądził o tym, że mówię NIE dla porno. Materiały, wskazówki, porady i świadectwa, jakie tu przeczytałem, bardzo mi pomogły trwać w tym postanowieniu. Za to chciałbym podziękować.

I tak docieramy do dnia dzisiejszego.

     Mam teraz dziewiętnaście lat i po prawie dziewięciu latach uzależnienia od pornografii i sześciu latach masturbacji, jestem czysty. W chwili, kiedy piszę te słowa, mija 21 dzień odwyku. To mój życiowy sukces. Jestem pewien, że nigdy więcej nie będę musiał kontynuować już tego opowiadania, które napisałem powyżej. To koniec. To moja spowiedź. Teraz jestem nowym człowiekiem, wolnym człowiekiem. Wierzę, że każdy zdesperowany i zrozpaczony – małolat, nastolatek, dorosły mężczyzna – który nie radzi sobie ze swoim uzależnieniem, też może stać się, cholera, zwycięzcą własnego życia. Nie ma bowiem większego wroga do pokonania, niż my sami. Jeśli wygramy tą walkę, walkę o nasze życie, to już nigdzie i nigdy więcej nie polegniemy. Może wyda

się to wam śmieszne, ale znajdźcie w sobie męstwo, nałóżcie zbroję, pomyślcie o waszym pragnieniu wolności i stańcie do boju. Znajdźcie swoje dzikie serca, które nie chcą już dłużej być niewolnikami iluzji. Macie jaja, więc odważcie się żyć. Zróbcie swoją listę marzeń, pomyślcie o tym, co zawsze chcieliście zrobić, ale się baliście, przeczytajcie książkę o podróżach, zagadajcie do kogoś na fejsie i umówcie się na spotkanie w kawiarni. Pogódźcie się z przeszłością, przebaczcie samym sobie.        
       Spiszcie swoje postanowienie i jeśli trzeba, to przyklejcie je sobie nawet do dupy, żeby o nim nie zapomnieć.

Odważcie się żyć.

       Natomiast ja kończę tą historię, wstaję sprzed komputera, wychodzę z domu i zaczynam właśnie nowy rozdział swojego życia. Pójdę na randkę z jakąś dziewczyną, zadzwonię do przyjaciół, rozwinę swoje pasje. Będzie to bardzo trudne, bo muszę się wiele nauczyć o normalnym życiu, tak dużo rzeczy odkryć, ale prawdę mówiąc – cholera, już się nie mogę tego doczekać!

W sumie, jeśli by tak ogólnie spojrzeć, to życie jest zajebiście piękne.


Dzięki wielkie za list, zachęcam do komentowania oraz przeczytania postu ze odwyk jednak działa:


sobota, 15 marca 2014

Mój SEX RAPORT,dodatkowo jako wstęp temat: "Kobiety mówią jak jest: Czy odwyk to ściema? - wg Fasoli"

Zanim opisze mój SEX REPORT co będzie w pewien sposób podsumowaniem bloga oraz odwyku, chcę jako wstęp zamieścić powiązany tematycznie wpis  naszej nieocenionej jedynej w swoim rodzaju czytelniczki, dzięku której poświęceniu w odwyku własnego męża oraz opisywaniu wniosków ocalimy zanikający pierwiastek męsk. Jest to tekst o tyle ważny że Fasola pisze go z punktu widzenia kobiety będącej w związku z osobą uzależnioną. Ja natomiast na końcu odniose się do listu i opiszę jak to skolei u mnie było. Aha łobuziaki obei historię nie są ze sobą w żaden sposób powiązane :) bo czytając niektóre komentarze widzę że niektórzy mają bujną wyobraźnię :)

Nasza wyjątkowa Fasolka i jej opinia "Czy odwyk to ściema?":

      Nie zgadzam sie,ze odwyk to sciema. Ja i moj partenr jestesmy tego najlepszym przykladem.Opisywalam wczesniej nasza historie,jestesmy na odwyku juz 5 miesiac. Tak, ja tez,bo wspominalam,ze sama lubilam porno i masturbacje przy nim,jednak robilam to sporadycznie i w ramach samotnych wieczorow,kiedy partnera nie bylo przy mnie. Ale kiedy on postanowil na zawsze z tym skonczyc to dolaczylam do tego postanowienia ,chocby ze wzgledu na to,ze dowiedzialam sie z tego bloga,ze porno ryje banie czy tego chcemy czy nie.
     Po tych 5 miesiacach wszystko sie zmienilo.Zaczne od partnera: po trzech miesiacach powrocily poranne erekcje, po jakims czasie wrocily tez nocne i spontaniczne w trakcie dnia. Coraz czesciej sam inicjuje seks, co przedtem zdarzalo sie jednak rzadko. Czesciej patrzy mi w oczy, jego postawa ciala sie zmienila, zaczal zajmowac sie rzeczami,ktore sprawiaja mu przyjemnosc, odgrzebal stare pasje. Mial momenty zwatpienia,libido bylo dlugo niskie,gral zbyt dlugo w gry,zastepowal jeden nalog drugim. Ale ogranal sie i zrozumial,ze robi zle i zaczal poswiecac uwage sprawom,ktore go ciesza ale zarazem rozwijaja.Seks na poczatku go bardzo stresowal,bal sie,ze skonczy zbyt wczesnie,ze nie da mi satysfakcji,ale po kilku rozmowach kiedy poczul wsparcie przestal na to zwracac uwage i nawet jesli kochanie sie konczylo sie dla mnie zbyt szybko zrozumial,ze zawsze przeciez moze dokonczyc dziela w inny sposob i nie mam o to zadnych pretensji i nie ujmuje mu to meskosci. Bo do cholery nie liczy sie jak, liczy sie,ze zadbal o mnie od konca i pokazuje,ze moja przyjemnosc tez sie dla niego liczy.To piekne jak coraz czesciej widze jego rozpalone oczy, kiedy sie przy nim przebieram,albo kiedy przytulam sie do niego calym cialem w przerwie kiedy razem gotujemy obiad.
      Wczesniej na prawde nie robilo to juz na nim wraznia, a teraz nawet mnie zaskakuja jego reakcje na tak "zwykle" sytuacje.Odczuwam motyle w brzuchu jak na poczatku zwiazku, jak wracaja pikantne smsy kiedy jest w pracy i pisze mi,ze ma na mnie ochote. To wrecz niesamowite,ze takie rzeczy dzieja sie juz w dlugo trwajacym zwiazku. Przezywamy teraz totalny haj na siebie, podczas gdy inne zwiazki po kilku latach bycia ze soba zaczynaja sie soba wrecz nudzic.To cos cudownego i zycze kazdej Kobiecie,zeby to przezywala.Teraz seks jest dlugi,zmyslowy i poprzedzony fajna gra wstepna,ale tez czasem spontaniczny, dziki i taki jaki my kobiety tez lubimy gdy widzimy,ze nasz Mezczyzna jest zdecydowany, napalony walsnie na nas.
      Nie ma frustracji, nie ma presji,a noce bez seksu juz nie sa naladowane stresem,ze on mnie juz nie kocha,tylko spokojne i pelne przytulania i malych gestow przy zmienianiu pozycji z lyzeczki na nieco bardziej rozluzniona:)Co do mnie, rezygnacja z nawet tymczasowego porno sprawila,ze mysle o moim partnerze bardziej ochoczo i niecierpliwie,ale tez wzielam odpowiedzialnosc za dbanie o nasza relacje i okazywanie mu zainteresowania. Wrocila mi ochota na okazywanie mu czulosci poza łozkiem( bo przeciez Wy tez jej potrzebujecie). Mam wieksza ochote byc dla niego seksowna,mowic do niego tym tonem,ktorego uzywalam flirtujac z nim na poczatku zwiazku. Wracaja te drobne sprawy, ktore kiedys byly motorem do checi bycia razem z jednej i drugiej strony. Postanowilismy byc dla siebie jedyna alternatywa w rozladowaniu napiecia seksulanego a dalo nam to nowa jakosc zwiazku i przelozylo sie nie tylko na lozko ale na satysfakcje z zwiazku w ogole:)
        Ja sie zajmuje swoimi pasjami,on swoimi i kiedy kazde z nas sobie wzajemnie o nich opowiada stanowi to przewaznie swietny wstep do kolejnych fajerwerkow w sypialni! Panowie podejmijcie trud zmiany, Panie tez to zrobcie, wspierajcie sie w tym wzajemnie, dajcie sobie prawo do bledow i drobnych watpliwosci a opalci sie Wam po stokroc. Ale przede wszystkim komunikujcie sie,otworzcie na partnera/rke i calkiem fajna przyszlosc przed Wami.To nie magia,tak po prostu jest.

Powodzenia! Fasola


Mamy ostatnio kumulacje świetnych wpisów, ale muszę przyznać że ten jest dla mnie szczególny gdyż pisze go kobieta. Strasznei się cieszę że wasz odwyk przynosi efekty i pozytywnie wpływa na wasze małżeństwo oraz dał wam na powrót pozytywną dawkę chemii. Kto by pomyślał że zadziała to na tak wielu płaszczyznach. Szczerze miałem spory problem bo czytając go musiałbym pogrubiać czy zakreślać niemal każde zdanie, ale to o rozładowaniu napięcia tylko wobec siebie to istota i esencja włąsciwie całej naszej drogi.
Naprawdę dziękuję że się z nami podzieliłaś opinią oraz wnioskami:)


Śmiesznie brzmi nazwa SEX RAPORT i że tyle się ociągałem z jego opisaniem. Ale korzystając z okazji wpisu Fasoli opisze wam jedną z moich ostatnich igraszek. Oczywiście nie znajdziecie tutaj soczystych opisów, tylko elementy mojego punktu widzenia, co się zmieniło na plus dzięki odwykowi. Przyznam żę troche to trwało bo raz nie popędzałem seksu a dwa przez masturbacje zbyt dużą, wątpiłem sam czy nie osłabiam się przez to. Jednak z drugiej strony dorbze wykorzystałem ten czas pod względem rozwoju, też zawodowego ( ale akurat w tej kwestii będę cisnął mocniej bo mam spory apetyt). 
    Ogólnei wyszło to dość spontanicznie z dość zabieganą, fajną kobietą. Nie będę opisywał tutaj zbyt wielu szczegółów. Wylądowaliśmy w łóżku, ale szczerze miałem z początku obawy bo akurat tak wyszło że dzień wcześniej masturbowałem się. Na szczęście na jej widok wszystko zadziałało, co więcej przez cały czas stał normalnie, nie musiałem sobie czy ona mi pomagać. Oczywiście wszystko w gumie, orgazm bez problemu, również bez jakiejkolwiek dodatkowej stymulacji.  Mogę wam oświadczyć że odwyk działa. Dla mnie jedyna lekcja na przyszłość to żeby nie masturbować się bo raz: to nas osłabia, a dwa nigdy nie wiesz kiedy czeka cię spontaniczny seks i z pewnością chcesz być w pełni sił. 
    Jeśli chodzi o przyszłość to lekcją jest dla mnie oprócz oczywistości żeby nie wracać do porno, to żeby dać sobie spokój z masturbacją i druga rzecz że było warto. Tak jak u Fasoli widzę że odwyk ma wpływ na wiele płaszczyzn mojego zycia. Wiem że wiele osób uważa to za jakieś duperele, albo że jestem słaby że nie daje rady bo oni oglądają codzień porno i bla bla. Tak ja też tak miałem pare lat temu bo tego człowiek nie zauważa jak siędzi coraz dłużej i potrzebuje coraz więcej, oraz dodatkowo trzepie coraz mocniej bo tak łatwo już nie staje. Mój blog nie ma na celu was przekonać, przeciwnie im mozniej jak ja przypierdolicie w ścianę tym lepiej bo jest większa szansa że pojawi się jakaś refleksja co może być przyczyną flaka. Jak już zrozumiecie to zapraszam do czytania.
    Przy okazji jeśli chodi o statystyki to blog został wyświetlony ponad 110 tysięcy razy, całkiem nieźle, jasne że z połowa to te same osoby ale mimo wszystko jest to duże osiągnięcie i większa szansa na ocalenie nie jednego faceta. No chyba że ktoś chce brać piguły, albo mówić że to kobiety wina bo nie jest zbyt gorąca.
   Oczywiście blog działa dalej i mam nadzieję że również komentujący sa na końcówce swego odwyku i podzielą się wnioskami.
Dodatkowo zapraszam do przeczytania kolejnego wpisu "Czytelnika nie byle jakiego": http://nadopaminie.blogspot.com/2014/03/list-czytelnika-nie-byle-jakiego-cz2.html